Piszę tutaj, ponieważ widzę, że z moim storczykiem coś się dzieje - nie chciałabym, aby umarł tak jak poprzedni - a po dłuższym czasie spędzonym na czytaniu wątków na forum nadal mam mętlik w głowie.
Kupiłam go na wyprzedaży za 10 zł w którymś markecie mniej więcej w sierpniu/wrześniu ubiegłego roku. Wtedy miał 2 kwitnące pędy. Co do jego gatunku - sugeruję się wyglądem kwiatów (nie mam ich zdjęcia) i sądzę, że wyglądały jak kwiaty Phanelopsisa. Korzenie miał w średnim stanie w kierunku słabego. Po podlaniu widać było w doniczce 2-3 długie zielone, a reszta wyglądała jak wyschnięta.
Jakiś czas pomieszkał u mnie w pokoju (przeważnie zawsze ok 24 st. C) na komodzie, z dala od okna i grzejnika - wtedy zaczęły usychać i opadać kwiaty z pierwszego pędu. Przestawiłam go na parapet na oknie wschodnim, ale nie pomogło - pierwszy pęd całkiem stracił kwiaty łącznie z nierozwiniętym pączkiem.
Ze względu na małą ilość światła na moim wschodnim oknie i wysoką temperaturę w listopadzie postanowiłam przenieść storczyka do łazienki na parapet na okno zachodnie. Temperatura w łazience to ok 21-23 stopnie, a w nocy chłodniej niż w moim pokoju - pewnie ok 16-19 stopni. Zraszałam go codziennie. Zauważyłam, że storczyk wypuszcza nowego liścia. Kwiaty z drugiego pędu trzymały się do początku grudnia, po czym opadły. Pierwszy pęd zrobił się jasno brązowy i zasechł - obcięłam go. Po jakimś czasie, na drugim pędzie, przy plus minus trzecim oczku od góry pojawił się malutki boczny pęd, który rósł w oczach. Równocześnie czubek pędu zasychał, a potem go odcięłam (na zdjęciu zaznaczyłam to miejsce strzałką). Także w grudniu zaczęły się pojawiać nowe korzonki

Co do podlewania: wodą z kranu raz na mniej więcej 2 tygodnie, gdy widzę, że ma jasne korzenie i zniknie ta skroplona woda na doniczce. Nalewałam wody do pojemnika wysokości doniczki i zostawiałam w nim storczyka na ok pół godziny. Nawóz dostał może raz jeszcze w jesieni. Mam płynny Target do storczyków.
Nie wiem co robić dalej. Przestawiłam ponownie storczyka do mojego pokoju na wschodnie okno, grzejnik zakrywam, od wczoraj mam nawilżacz powietrza i staram się aby było 50% wilgotności. Temperatura w nocy to 19-21 st, w dzień 23-26 st.; czy dobrze zrobiłam przenosząc go do pokoju? I czy mam rację z tym, że powinnam go wyciągnąć z doniczki, zmienić podłoże i odciąć te martwe korzenie? Skupić się na pobudzeniu wzrostu tych nowych? Przypuszczam też, że na kwiaty z bocznego pędu nie mam co liczyć zanim nie poprawi się kondycja korzeni?







