

Coś chyba z odpornością u mnie nie tęgo, bo w tym sezonie już trzeci raz choruję, a w poprzednich latach to nie wiedziałam co to choroba. Ot lekki katarek i to wszystko.
Teraz mnie do łóżka przykuło że hoho. Gdyby nie to że do pracy chodzić muszę to pewnie i tydzień bym w wyrku leżała. A tak weekend musiał starczyć, a resztę "dochorować" trza popołudniami

Niech się już skończy ten straszny okres kichania, kaszlenia, zimna, siania wirusami, bakteriami itp. itd. Zimo precz

Ewelina, a wiesz że ta róża na pniu to w tej rabacie która do reorganizacji jest



Tulap, błoto może i ładne ale tylko w makro, a ja się taplać w nim żeby zrobić fotki nie będę



Aniu-Annes 77, Guernsay i u mnie potrafi kolorki nasycić. Ja jednak wolę ją w tej wersji light. Co do wysiewów to w tym roku stawiam na gotowe sadzonki. Wyjątek będą stanowiły pomidorki, ale na to jeszcze trochę czasu. Róża na pniu jest na razie w fazie stay or out. Na wiosnę jej los się przesądzi

Lucynko, moje juki coś znów grzyb zaatakował




Sabinko, niestety i moja Guernsay miewa humory i zmienia kolor jak zawstydzona pannica. Tutaj po prostu w tej lepszej wersji była uchwycona. Swoją drogą dziwna z niej różyca. Jukka tak była latem chwalona, że teraz cała pokryła się grzybkiem. A co, równowaga musi być


Sonia, ciesze się słysząc takie pochwały i to z Twoich ust




Malvy, sama jestem ciekawa które różyce przetrwają. Jedne co z tego będzie dobre, to że na wiosnę nie połamię znowu ze stu młodych pędów odkrywając delikatnie kopce różane

Asia, w którymś odcinku Maji w ogrodzie było o tym że lawenda wcale nie jest dobrym kompanem do róż. No ale jak tu się pozbawić takich widoczków...


Jolka, a zapraszam zwiedzaj i podglądaj. Pochwał nigdy za wiele



Ewka, niestety nie znam imienia różanej pannicy na pniu, a jest chyba na tyle pospolita, że w wątku różanym tez nie odgadnięto jej imienia. wiem że jest wielokwiatowa i tyle





Iwonka, no tak jakoś wyszło że tą zimą coś mniej mnie było na Fo. bawię się w niedźwiadka i przesypiam zimno i mróz brrr

Kasiula, może ta zmienność to jednak coś dobrego w ogrodzie. Wiosną możemy cieszyć się innymi roślinami, latem innymi, jesienią innymi, a zimą możemy spać

Małgosia, ja też nie miała bym nic przeciwko temu



Anka, no widzisz, z tą regularnością to różnie bywa. Jak to mówią jak nie urok to s.....




aha, przez to Twoje gadanie na Fo, wlazłam do Lily.. i popełniłam zupełnie nieplanowane zakupy. Oj Ty


Mariuszu, witaj




Dorotka, na dziś odnalazłam kilka kotlecików strikte wiosennych, no bo ja za ta wiosną już tak mooocno tęsknię





Aniu-Tara, lawenda przeszła moje najśmielsze oczekiwania i... chęci. Nie wiem cóż za odmianę dopadłam, ale rosnie toto takie, że różyce mi zasłania i wszelką roślinność która niższa niż do kolana jest. dosłownie zjadła mi pół rabaty. Nie wyleciała jeszcze tylko i wyłącznie z mojego lenistwa

