Aneczko, ja trzymłam ją wystarczająco długo.. tak długo, aż mi całkowicie obrzydła, choć nie powiem ciut mi jej było szkoda, i gdyby rosła w innym miejscu, pewnie by została... ale na przesadzenie była stanowczo za stara...
Ewciu, to trzymaj... będę podziwiać i Ciebie...
Gdybyś wiedziała ile ja miałam róż i już ich nie mam... sama chyba nie mogłabym ich zliczyć... ale to już przeszłość.... działkę mam od 1992 roku, więc możesz sobie wyobrazić...
A teraz przejdę do następnego opisu... tylko którą różę teraz wybrać ?

Może teraz dla odmiany taką, którą lubię...
Dobra... ta róża jest wprost cudowna, ale kapryśna... bardzo lubi ciepłe i zaciszne miejsca, choć nie pachnie, to kwiaty ma piękne, duże i dość długo trzymające się na krzewie... czasem choruje na czarną plamistość, ale ogólnie można ją zaliczyć do odporniejszych... przynajmniej u mnie...
Jest to róża pnąca.. u mnie rośnie już chyba 5 rok... posadziłam ją pod altaną, i w pierwszym roku pięknie zakwitła i trochę urosła... w następnym roku było już znacznie gorzej, mimo że owinięta była włókniną, to pędy jej przemarzły i praktycznie odbijała od ziemi... trochę urosła i zakwitła, ale drugie kwitnienie było bardzo słabe... a na dodatek pod koniec lata pędy jakby się kurczyły i zasychały... doszłam do wniosku, że to nie miejsce dla niej i przesadziłam ją za karę z tyłu altany... pod płot... pomyślałam że jak będzie miała rosnąć, to się postara, a jak nie to nie.... tak właściwie nie byłam przekonana że się wybroni... ale w następnym roku wypuściła długie pędy i pięknie zakwitła... nie mam zbyt dużego doświadczenia z różami pnącymi i męką jest dla mnie dobre cięcie... więc ciachałam cienkie i wiotkie pędy i to co mi się nie podobało... rozrosła się dość dobrze... teraz jednak obawiam się jak przetrzyma zimę, bo jest dość mroźna... najwyżej znowu będzie odbijać od ziemi... a może i nie...
A róża o której piszę, to piękna, o dużych dwukolorowych kwiatach Eden Rose...

