Witam bardzo mroźnie
Dzisiaj bez zbędnych ceregieli upraszam osoby o słabych nerwach i zmęczonych po całym dniu oczach o przesunięcie postu na samiutki koniec.
Dzisiaj na wyraźną prośbę jednego z czytelników przedstawiam jaskrawości czerwienie i pomarańczki
Najgorsze jest to, że ciężko im zrobić dobre zdjęcie, które ewidentnie obrazuje ich kolor. Przy niektórych aparat wariuje i zostaje rażąca intensywna plama. Coś tam jednak wybrałam
Na sam początek odpowiedzi.. żeby ich nie szukać między żarówami
Ewelina, pierwszą piwonię miałam od rodziców. Dostałam naprawdę ogromną karpę, która u nich zjawiskowo kwitła a u mnie.. klapa. Myślę sobie, po przesadzeniu dam jej rok, niech odchoruje. Nie kwitła kolejne 3 lata aż dowiedziałam się, że może być zbyt głęboko posadzona. Wydarłam z ziemi i zła na te niczemu winne kłącza, wsadziłam tak, że końce lekko wystawały nawet nad ziemie. Były delikatnie przysypane, ale jak ziemia siadła to wylazły do wierzchu. W kolejnym roku po "zabiegu ostatniej szansy" piwonia zakwitła bukietem kwiatów

Teraz jak wsadzam nowe to staram się żeby były dosłownie leciutko przysypane. Jeśli mają chociaż z 3-4 pączki na korzeniu to powinny w przyszłym lub max w drugim roku kwitnąć. Zdarzało mi się nawet kupić kłącze z dwoma pączkami, ale ładne i zdrowe i również zakwitło w kolejnym roku po posadzeniu. Oczywiście sprzedawane są też miniaturowe kłącza. I takie kupiłam swego czasu. Na pierwszy kwiat czekałam 4 lata
Wanda, z biegiem czasu przestałam przywiązywać aż taką wagę do powtarzalności kwitnień w ogrodzie. Oczywiście każda róża która cieszy od czerwca do października jest bardzo mile widziana. Ale zaczynam doceniać kwiaty sezonowe. Przecież sadzimy całe zastępy tulipanów, liliowców, irysów, lilii, a one też nie powtarzają. Bardziej problematyczne są właśnie pozostawione badylki. Piwonii nie można ścinać do zera, bo przez całe lato odżywiają kłącza, ale nikt nie powiedział, że trzeba trzymać wszystkie łodygi. Dwa lata temu zrobiłam eksperyment i część krzaków ścięłam zostawiając po 4-5 łodyg.. czasem jak bardzo przeszkadzały to zostawały 3. Dodatkowo przycięłam je na wysokość (żeby tak nie straszyły). Pozostałe zostawiłam tylko związane dosyć ciasno. Chciałam sprawdzić czy ilość zostawionych łodyg będzie miała wpływ na intensywność kwitnienia. Okazało się, że i jedna grupa i druga kwitła równie obficie. Co za tym idzie? W tym roku pod sekator poszły wszystkie. Zostawiłam po kilka łodyg, a między piwonki powysiewałam werbenę. Za rok liczę na ładną symbiozę
Ania, Leonardo wielki a Eden mała

A mi się tak marzyło, żeby mieć pnącą Eden.. O chciejstwach to mi nawet nie wspominaj, bo każde kolejne dobija z powodu braku miejsca

I tak sobie myślę, a nuż któreś z obecnych wypadną przez moją nieostrożność. Zmrozi je i trzeba będzie szukać zastępstwa

A potem sobie myślę.. aleś ty Sabina niepoważna... dałoby ci tak?? Przecież jak nic kupiłabyś wiosną dokładnie taką odmianę jaka by wypadła
Monika, no jak ich nie lubić -piękny zapach i takie kwieciska. I jeszcze dzieci mają do koszyków na Boże Ciało
Dorotka, a powiedz mi, czy ten twój Leoś z długimi pędami przetrwał zimę? Gdybym go tak nie cięła i zostawiła takiego wielkoluda

i miała nietypowego - pnącego Leosia

Ciekawe czy nie umarznie...
Tulap.. drżyj.. masz tu ogniste różyce...
Alinka - wielkokwiatowa i wrażliwa.. mam nadzieję, że tegorocznym brakiem okrycia jej nie załatwiłam. Kwitnie do jesieni wypuszczając po kilka pojedynczych pąków. Pachnie bardzo delikatnie, potrafi złapać plamistość końcem wakacji, ale nie rusza jej słońce tzn nie robi z siebie pozwijanej mumii tylko delikatnie blednie.. ale i tak widać ją z końca ogrodu
Chippendale - mój to młodzik. Ładnie przyrósł od wiosny i kwitł do przymrozków. Nie chorował. Jak będzie z zimowaniem- okaże się wiosną. Pięknie pachnie
Doris Thysterman - wyjątkowo zmienna, zaczyna bardzo intensywnym pomarańczem, a kończy ledwo bladym pastelowym kolorkiem. Odporna na upały i choroby, zimuje pod kopczykiem, delikatnie pachnie.
Lady Emma Hamilton - moje cudeńko. Pisałam o niej kilka postów wcześniej.. Polecam każdemu
Troika - jedna z najstarszych róż w moim ogrodzie. Pachnąca z ogromnymi kwiatami, łapie plamistość, ale mimo gołych badyli kwitnie do upadłego. Zimuje pod kopczykiem
Ingrid Bergman - wielkokwiatowa, bardzo pachnąca z ogromnymi kwiatami. Niestety u mnie słabo się rozrastała i poszła na karną rabatę.. Na karnej rabacie zaczęła odżywać - widać nie służył jej mój busz..
Mr Lincoln - róża o niesamowitym kolorze czerwieni - bardzo głębokim jakby zamszowym.. Przepięknie pachnie. Lubi przemarzać do kopczyka i niestety łapie plamistość..
mimo wszystko nie zamierzam się jej pozbywać, bo ma swoje 5 minut, które zwala z nóg
Midsummer - taka czerwieńsza wersja Alinki.. u mnie na polu karnej rabaty, bo grymasiła z kwitnieniem. zobaczymy jak się sprawi w przyszłym roku. Zimuje ładnie pod kopczykiem, raczej zdrowa, delikatnie pachnie.
Piano - róża, której na FO nie trzeba przedstawiać. Bukiety kwiatów, delikatny zapach, całkiem dobra powtarzalność..
