Tylu miłych gości

Motywujecie mnie żeby się odezwać. Choć pora roku wyzwala we mnie ponurego milczka
Igo, lubisz jesień bo masz pięknie kolorystycznie skomponowany ogród. Nawet jak nic nie kwitnie, u ciebie nie jest nudno. Ja jeszcze tego etapu nie osiągnęłam, choć pracuję nad tym. Jednak uzdolnień chyba nie mam bo co wygląda na papierze ładnie, na rabacie okazuje się porażką
Czytałam o twoich kłopotach z ekipą budowlaną. Szczerze współczuję. Znam niestety z autopsji takie zdarzenia. Trzymam kciuki żebyście się jednak dogadali, z pożytkiem dla obu stron.
Aneczka, śnieg owszem poprószył wczoraj. Ślisko było jak diabli ale bez zbliżeń karoserii się udało. Dziś zostało tylko nieprzyjemne, przenikliwe zimno. Poczekaj kilka dni z sadzeniem, ma się ocieplić. Szkoda zdrowia. Ale podziwiam cię z tymi cebulami. 2500 toż to park w Holandii...Chciałabym też u siebie jeszcze podosadzać ale muszę najpierw dojść do etapu że rabata ukończona. Męczy mnie uważanie czy czegoś nie zniszczę podczas przesadzania. Tak więc chciejstwa trzymam na wodzy. Staram się myśli zwrócić w tematykę świąteczną. Pozdejmuję kartony z ozdobami z poddasza, może jakieś nowe wianki zrobię. To nie będzie mnie korcić zakupowo do ogrodu
Jagi droga, dzień dobry. Każda pora roku na swoje piękne oblicza. Ja jeszcze muszę nad jesiennym obliczem trochę popracować ale z roku na rok jestem bardziej zadowolona. Przez co zaczynam czuć maleńką sympatię do jesieni

Potrwa, zanim polubię. Ale rozumiem potrzebę wyciszenia kolorystycznego.
Bardzo mi przyjemnie, że ci się ogród w tej odsłonie podoba
Margo, no staram się te liściory obrywać. No przynajmniej pod kopczyki. Nie chcę okrywać patogenów.Co wiatr wywieje, to wywieje. Resztę uprzątnę wiosną. Ja musiałam już zacząć kopczykować, bo bym nie zdążyła do zimy. Znów muszę policzyć kolczatki ale chyba ponad 120 już mam. A ponieważ jestem pedantyczna, to co weekend 8-10 ogarniam. Pnące to nawet 2-3

Więc sama rozumiesz że muszę już zacząć. Bo zakopczykuję ostatnią i zacznę odkopywać te pierwsze

Weź też pod uwagę że u mnie większy wygwizdów.
Paprotniki...ok, muszę się dokształcić
Sabinko witaj, chyba cię gdzieś ostatnio zgubiłam, wybacz, zaraz nadrobię.
Zimę raczej wróżę łagodną

Prawdą jest, że wolałabym żeby śnieg jednak był. Nie lubię mrozów poniżej -5. A śnieg, no cóż... I ładniej to wygląda, i jest przydatne zarówno dla osłony, jak i uzupełnienia niedoborów wody. U mnie pogoda podobna jak na Podkarpaciu. Nawet jak w ogrodniczym pytałam o ambrowca i powiedziałam że mieszkam w okolicach Bugu, to mi odradzali. Bo to taka zimna okolica
Tak więc podobnie jak ty, muszę jednak niektóre wrażliwce otulać, obsypywać. Na szczęście mam sporo igieł sosnowych. Zawsze u mnie są skrzętnie wykorzystywane do osłony. Mamy więc sporo pracy jesienią. Ale też powód żeby oderwać cztery litery z kanapy i się ciut przewietrzyć

Pozdrawiam
Magdo, ciekawe rzeczy piszesz o kanadyjkach. Myślałam że to tylko ta pierwsza grupa. Muszę się więc wgryźć w temat. Rosy rugosy jeszcze planuję bo mam super górkę w lesie, gdzie byłyby ładnie wyeksponowane. Zarazem uzupełniłyby brakującą wysokość, żeby się odsłonić od drogi i spacerowiczów. Ritausma czaruje mnie od kilku sezonów i ciągle jest na liście.
Będę wdzięczna za linka do tych twoich zakupów. Może coś znajdę tam dla siebie
Justyno, jaka tam wytrwałość

Podeszłam do tematu na razie trzy razy. W każdej chwili mogę się zniechęcić. Ale wiem po ubiegłym roku że to pomaga. Np Leonardo, każdy narzekał że mu choruje. Mój dopiero późną jesienią miał plamki, poza tym cały sezon super. A nie robię oprysków często. Max dwa rocznie. Więc obstawiam że to obrywanie liści było pomocne. Wolę teraz oskubywać niż latem latać z opryskiem czy skubać. Teraz innych prac już nie ma. Myślę że każdy metodę musi dopasować do swojego temperamentu i czasu jakim dysponuje. Każda metoda dobra jeżeli jest skuteczna i róże dają radość kwitnieniem. No i jeszcze jest sprawa sadzonki. To co piszesz. Nawet z tego samego źródła, mogą się trafić różne. Można jakąś chorobę przywlec do ogrodu z nową rośliną, a ona rozprzestrzeni się w oka mgnieniu i już cały sezon stracony. Niestety ogrodnictwo uczy cierpliwości. Ciągle sobie to powtarzamy, bo to niestety prawda.
Aurze staram się nie poddawać, ale to nie łatwe. Ratuje mnie joga, dwa razy w tygodniu. Daje fajnego kopa, wszystkim polecam. Buziaki
Dorotko, typowa zima to jest to

Z odrobiną śniegu, bez wielkich mrozów. Ale byłoby fajnie. Lubię do -5, toleruję najwyżej do -15. Więcej to już Antarktyda
Pogodowa huśtawka nie służy nie tylko naszym ogrodom ale i nam. Ja nie czuję się dobrze przy takiej zmiennej aurze.
A co do kwitnień, to ja u siebie też zauważyłam anomalie. Zakwitły mi wiosenne zawilce

Liliowca mam jednego i on zachowuje się przyzwoicie, znaczy nie okazuje oznak życia o tej porze
Niestety zapowiadają wczesną wegetację, bo ma być ciepły marzec, więc wiosna też może być dla nas wyzwaniem i spowodować wiele szkód w razie załamania pogody...och życie ogrodnika...
Nena, te dwa dni to była wiosna i zima

Ja psów też nie wyganiałam. Mogły siedzieć w domu. Za to koty bardzo chętnie mi towarzyszyły w tej zimnicy. Choć wolały siedzieć na fotelach niż w trawie...
Ja też sadziłam mniej jesienią, szczególnie tulipanów. Za to dokupiłam trochę czosnków. Boję się tej
jednoroczności tulipanów. Szkoda kasy i zdrowia. Owszem trochę trzeba mieć. Ale już z umiarem.
Dobrze że chociaż ty mnie popierasz z tymi
czystymi kopczykami. Nie chcę robić komfortowych warunków dla patogenów. Poza tym ja naprawdę wierzę że to pomaga utrzymać zdrowsze krzewy. Jak do tej pory uporałam się może z 30% tego co powinnam zrobić. Ale ma być cieplej więc....będę czyścić rabaty na przemian z myciem okien
