Kochani za chwilkę zima. Nie odzywałam się, przepraszam.
U mnie depresja i to wcale nie jesienna. Opiszę Wam jak się w Polsce prowadzi firmy.
Od wiosny tego roku kiedy okazało się, ze mam bardzo chory kręgosłup i jesień i zimę mam być uziemiona w domu postanowiliśmy nasze kilkuletnie oszczędności wydać na budowę ogrodu zimowego. Miało być wykute okno 150 cm na wykuszu i przeszklony ogród zimowy miał być powiększeniem salonu. Zgłębiliśmy temat i zdecydowaliśmy się na drewno. Mamy okna z drewna i wydawało się nam, że tak będzie najładniej. Zdobyliśmy kosztorysy i zdecydowaliśmy się na firmę z gór, jakoś tak drewno i górale, pasowało.
W kontaktach z różnymi firmami okazało się, że każdy wymaga sporej wpłaty, bo 40-50%. jest to praca pod konkretne zamówienie i zaliczka jest na zakup materiału. Zrozumieliśmy i jest to logiczne. Pan Grzegorz, niedoszły wykonawca, wytłumaczył nam, i jest to zawarte w umowie, ze 40% jest na drewno i przygotowanie, czyli jego pracę. Pozostałe 60% , z tego 30% płacimy po jego przyjeździe na zakup szkła, które dopiero wtedy zamawia. Montaż trawa około 7 dni, Ona montuje drewno, potem szkoło, uszczelnienie, obróbki blacharskie, i jak skończy płacimy resztę. Koszt naszego ogrodu to była kwota 40 tys, więc zaliczka wpłacona w sierpniu była w wysokości 16 tys.
Kiedy w sierpniu Pan był u nas na pomiary, jechał na montaż do Sztumu, potem miała robić nasz ogród. Słowna obietnica to koniec września, początek października, ale ponieważ warunki atmosferyczne czasem są złe na umowie był wpisany 30 października.
Od 15 października mąż zaczął wydzwaniać, okazało się, że pan kończy ogród w Szczecinie i już w poniedziałek zaczyna nasz.
Kiedy zbliżał się 30 chcieliśmy uściślić termin montażu, gdyż 1 listopada szlam na operację kręgosłupa.
28 października dostaliśmy maila, że Pan nie zrobi nam ogrodu, gdyż nabrał za dużo prac i się nie wyrabia, może nam oddać pieniądze.
Nie bardzo zgadzało się to z poprzednimi ustaleniami, więc zapytaliśmy jaki termin jest realny.
Dostaliśmy odpowiedź 10 października, że 9 styczeń.
Mamy zrobione roboty murarskie, odłączone ogrzewanie w salonie, przygotowane do podłączenie do przyszłego ogrodu. Na inne firmy znów musielibyśmy czekać, więc odpisałam, że może być ten styczeń, ale proszę o zwrot zaliczki. Wyślemy pieniądze na materiał przed 2 tygodniowym terminem realizacji. Może być, że w styczniu będą mrozy, śniegi i Pan do wiosny nam tego ogrodu nie zrobi, a nasze pieniądze ma.
I tak skończył się kontakt z Panem Grzegorzem.
Telefonów nie odbierał, raczył wysłać smsa, ze nie odbiera telefonów bo nie ma siły się tłumaczyć z niewykonanych robót, nie ma ludzi do pracy i to nie jego wina
Nadmienię, że cały czas wystawiał ogłoszenia na Alll.... i Oelixie i oferował wybudowanie ogrodu zimowego.
Nie odbierał telefonów, ale tylko od nas, bo jak tylko dorwaliśmy jakiegoś znajomego to udawało nam się porozmawiać i za każdym razem słyszeliśmy, że tak w piątek odda nam pieniądze.
Kiedy minął kolejny piętek udaliśmy się do prawnika celem założenie sprawy w sądzie. Prawnik nam bardzo dokładnie wytłumaczył jak znikome mamy szanse na odzyskanie wpłaty.
Mój ból z powodu bezsilności był tak wielki, że wymyśliliśmy, skoro Pan prowadzi firmę na internecie to tylko tam możemy mu zaszkodzić. Rozpętaliśmy małe piekło na fb, i w ciągu 5 minut odezwała się oburzona rodzina.
Jak na razie czekamy na pieniądze nadal, choć pewnie wiecie, że przelew nie trwa minutę, a jak się ma w innym banku można przelewem ekspresowym w 5 minut. Pan Grzegorz się nie odezwał, tylko jego przyjaciółka zagroziła mam sądem za wpisy na fb.
I to na tyle......cdn.