Chciałem się o to zapytać ale się ugryzłem w język.bastis pisze:Okazy niczego sobie ale najważniejsze, że bez "lokatorów"

Chciałem się o to zapytać ale się ugryzłem w język.bastis pisze:Okazy niczego sobie ale najważniejsze, że bez "lokatorów"
Jednego grzybobrania nie zapomnę nigdy. Miałem jak zwykle jechać z Żoną i z dzieckiem ale nagle dziecko dostało wysokiej gorączki. Żona została z nim w domu. Miejsca były już zapłacone i namówiłem na nie koleżankę zza biurak z ... jej babcią. Na miejscu okazało się że jak pech to pech - wszystkie sprawdzone miejsca były wyzbierane. Babcia zorientowała się jako pierwsza że jedyna szansa na grzyby to maślaki w młodniku. Na własnoręcznie sporządzonej mapce miałem zaznaczony młodnik i szybko tam nas zaprowadziłem. Młodnik był bardzo młody - drzewka miały po metrze do półtora. Trzeba było paść na kolana i macać maślaki pod gałęziami. Po zapełnieniu wiaderek trzeba było wracać. I tu kłopot młodnik był długi kręty i wyprowadził nas w teren poza moją mapką. Straciłem orientację gdzie jest autobus. Na grzyby chodziłem zawsze z kompasem z pamięcią i wchodząc w młodnik zapamiętałem kurs powrotny. Spojrzałem na kompas i wskazałem kierunek powrotu. Babcia była innego zdania. Według niej autobus był w całkiem inną stronę. Nie wiedziałem co robić bo babcia już dreptała ze swoim ogromnym koszem tam gdzie chciała iść. Koleżanka wcześniej mi mówiła że jej babcia to córka leśniczego i całe życie żyła w lesie. Poszedłem za babcią. Wyszła prosto na autobus. Jako jedyni uginaliśmy się pod ciężarem grzybów. Z maślakami nie za wiele można zrobić więc pożyczyłem część moich maślaków tym co prawie nic nie nazbierali. Z maślaków umiałem tylko robić sos, zupę, farsz. Nie można ich było suszyć. W occie też się nie udawały.Ginka pisze:mam bardzo dobrą orientację w terenie, tylko że niestety byłam zbyt mała aby zapamiętać drogę, a i las nigdy nie jest taki sam w przeciągu kilkunastu lat