Mam pomidory w szklarni 9-ąty rok ,bez żadnych oprysków, bez dezynfekcji, bez badania ziemi , bez nadskakiwania i cackania. A plony i w tym roku (jak co roku) zdrowe i nie do przejedzenia.
Mogę się podpisać pod słowami Telimenki, przy czym nie w szklarni, a w tunelu i już więcej niż 9 lat rosną w tym miejscu m.in. pomidory. Oprócz brunatnej plamistości na liściach odmian rosyjskich, które (liście) po prostu oberwałam. Do tej pory nie miałam żadnych problemów z chorobami. Ciekawe, że odmiany takie jak VP1 rosnące przemieszane z rosyjskimi nie miały objawów brunatnej plamistości. Ne pryskałam żadnymi środkami ochrony. Jedynie kilka razy wywarami ziołowymi, ale nawet nieregularnie z braku czasu. Postaram się w wolnej chwili zrobić zdjęcie, choć przyznam, że trochę mi wstyd, bo nie mam czasu zająć się tunelem (jedynie zrywam plony, ew. podlewam jak mi się przypomni i wygospodaruję chwilę) i zielsko panoszy się wszędzie.
Dodam, że kiedyś próbowałam z pomidorami bez "chemii" w gruncie i dwa lata z rzędu poniosłam porażkę, więc pod chmurką nie uprawiam już pomidorów. Jedynie odporne na wszystko koraliki i w tym roku jednego pomidora rosyjskiego w (jak się okazało za małej ) donicy.
Moje doświadczenie -pomidor nie chorował, ale cierpiał na straszliwe niedobory. Może w przyszłym roku zaryzykuję i posadzę parę krzaków w gruncie.