Dziś po dwutygodniowej wczasowej przerwie odwiedziłem działkę i spojrzałem na krzewy winorośli i mam mieszane uczucia.
Z jednej strony cieszą ładne grona Eszter:
i Kodrianki:
Martwi mnie natomiast słaby wzrost roślin posadzonych tej wiosny. Co prawda Sfinks puszczony na dwie latorośle (z myślą o dużej formie pokrywającej w przyszłości ścianę stodoły) wygląda przyzwoicie i chyba początkowym, 3-pąkowym odcinkom latorośli uda się porządnie zgrubieć i zdrewnieć, by dały zaczątek szkieletowi krzewu w przyszłym sezonie:
to Nero rozczarowuje. Cztery sadzonki, każda puszczona na pojedynczą latorośl mają po kilka listków, latorośle cieniutkie:
Nie wiem,czemu tak słabo rosną. Dałem im trochę nawozu, są podlewane w razie potrzeby. Czy nie jest za późno, by jeszcze w tym sezonie wspomóc je jakimś wieloskładnikowym preparatem? Martwię się, czy z tych latorośli będzie sens wyprowadzać zaczątek Royata (cięcie jesienią na 3 oczka), czy trzeba będzie powtórzyć prowadzenie na pojedynczą latorośl w przyszłym sezonie, by krzewy się wzmocniły...
Dobra wiadomość jest taka, że wszystkie krzewy - stare i młode - są zdrowe, nie ma śladu mączniaków i innych problemów.