Witajcie!
Wracając trochę wstecz - dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali, jak mnie nie było.
Dziękuję Humbakowi, że czuwała i zamieściła wzmiankę o moim wylocie.
Witam też serdecznie nowych gości, którzy zajrzeli tu po raz pierwszy:
Martę - MartisM, oraz
Łukasza - LukaszNu.
Ula, Grażynko - wracam do tematu wielosiłu - to odmiana
'Heaven Scent'.
Agatko - myślałaś pewnie o naparstnicach, a napisałaś "nasturcje".
Łukaszu - podziwiam, że chciało Ci się przeczytać to wszystko od początku.
Zwierzyna dzika czasem trochę niszczy, ale ogólnie nie jest źle.
Sarny bardzo lubią skubać róże, zjadają więc pąki ich kwiatów i w kolejnym sezonie muszę wypróbować metodę z zawieszaniem kawałków mydełek na krzewach dla odstraszenia.
Podobno taki mydlany zapach zniechęca je do gryzienia.
Ewelinko - jak najbardziej zostaję w Polsce. Szczerze mówiąc, to po pierwszym razie kilka lat temu obiecałam sobie, że już nigdy nie polecę do Stanów w lecie - koszmar wilgotnych upałów.
W ogóle nie chciałam tam wracać, wolę Europę, Polskę. Ale wyszło, jak wyszło.
Marysiu - bardzo dziękuję za komitet powitalny.
Dobrze, najpierw napiszę o ogrodzie mamy. Na zdjęciu z lamą jest jakieś gospodarstwo niedaleko miejsca, gdzie mama mieszka.
Soniu - przestrzeń jest, to prawda - Europejczykowi trudno się na początku przyzwyczaić.
A Amerykanie przez to w ogóle nie cenią tego co mają: mając do dyspozycji tyle ziemi, tyle surowców, tyle zasobów - nie szanują tego i nauczyli się marnotrawić.
Olu, Kasiu - dobrze, zagraniczny ogródek będzie w pierwszej kolejności. Ale czy jest on tak bardzo inny?... Chyba nie.
Grażynko, ależ oczywiście, że musiałam się zaopatrzyć w ciekawostki - nasiona kupiłam, głównie warzyw.
Miałam też ochotę na kopaną hostę i piwonię od mojej mamy, ale już nie zmieściłaby się do walizki.
A i tak na lotnisku w Balicach prześwietlali mi bagaż pod kątem oclenia. Trochę mnie to zirytowało

- lot był z przesiadką w Berlinie, więc większość pasażerów miała małe walizki.
Ale pani celniczka spytała mnie, skąd lecę, więc jak powiedziałam, że ze Stanów, to chyba mogła dać sobie spokój. To w końcu długa i daleka podróż, a nie wypad weekendowy. Wiadomo, że bagaż mały nie będzie.
Oczywiście nic nie spełniało wymogów oclenia, ale - celnicy muszą chyba wyrobić jakieś dzienne normy kontroli...