Alexia, słowo "zwyczajnie" nadaje temu szczególny wydźwięk
Iwonka 
Spadłaś nam jak z nieba, bo ważny jest każdy głos, kiedy forumowiczka ma rozterki różano-zakupowe
Ewuś, ja ze swojej strony obfotografowałam dzisiaj rano pannę J. i wygląda to tak:
To jest cały krzew, te jasne trzy kwiaty są jej a reszta młodych przyrostów... też jej

Mam nadzieję, że w gąszczu gipsówki to widać:
tutaj z drugiej strony - to wszystko nad Lavender to Jalitah. Ma ze dwadzieścia pąków, których na zdjęciu nie widać, musisz uwierzyć mi na słowo
Warto ją kupić. Jak na różę, która wydawałoby się nie jest w moim guście, jestem nią naprawdę zachwycona. Bierz i nie kombinuj.
A teraz będzie seria "Po deszczu". Wczoraj padało solidnie parę godzin po południu, potem jeszcze lało w nocy i taka ilość chyba wystarczy na test wodny. Na początek William-nie-William. Kwiat najbardziej napakowany trochę opuszczony, ale ani myśli się osypywać (skubałam za płatki i się trzymają mocno). Ogólnie zdjęcie beznadziejne, robione od góry, ale w piżamie nie bardzo mi szło klękanie w mokrej trawie.
Clair Reinassance radzi sobie z deszczem na swój sposób - po prostu przykryła się parasolem
Geoff Hamilton ma u mnie pełen szacunek. Bardzo objedzony przez bruzdownicę wczesną wiosną, zebrał siły, wypuścił długie mocne pędy a potem zakwitł jednym kwiatem bardziej w stylu Jamesa Galway'a, ale kolejne pojawiły się wczoraj i już są inne. Tak więc ta róża dopiero zaczyna mi się przedstawiać. Jest mi bardzo miło panie Geoff, naprawdę bardzo
Słynąca ze słabej tolerancji na deszcz Cinderella i tak się nieźle trzyma. Przede wszystkim bardzo urosła. Za bardzo. Rośnie z brzegu rabaty, ma jakoś tak z 1,60 cm wzrostu, jest mocnym, szerokim, sztywnym krzewem, nadal produkującym kolejne pędy od korzenia. Zdecydowanie to róża na gorące, słoneczne dni, ale na pewno się jej nie pozbędę. To jest tylko mały fragment. Wczoraj pościnałam przekwitłe bukiety, ale krzew nadal zdobi i szykuje już powtórkę
Mój ukochany Voyage też nie przepada za deszczem, niestety. Kwiat robi się ciężki i trudno mu go utrzymać. Ale urokliwy jest nadal. To młodszy Voyage, starszy ma kolejne pąki i czekam na kwiaty.
bu
Larissa w tym roku nie pozbywała się tak pąków jak w zeszłym. Kwitnie późno, musiałam podwiązać jej pędy, bo wypuściła ogromne, pełne bukietów pączkowych i pod ciężarem zaczęła się rozwalać za bardzo. Zdrowa, fajna róża. Ale też miała być mniejsza w moim zamyśle...

Teraz pokazuje swój urok i brak wrażliwości na deszcz:
The Alnwick Rose potwierdza prawdę o angielkach. Pierwszy sezon kilka smętnie opuszczonych kwiatów. Drugi sezon - więcej kwiatów i już ładniej trzymanych w górze. Trzeci, obecny sezon - pierwsze kwitnienie obfite i pół na pół kwiaty w górze i lekko opuszczone. Ale on chyba dopiero się rozkręca (w tle Bailando):
Oczywiście nie może zabraknąć Mareczka. To nowy kwiat. Paski bardziej wyraźne, ale i tak bardzo jasno pokazujące, że imię ma nie bez kozery. Jest faktycznie jak namalowany przez artystę. Jak widać deszcz nie jest mu straszny:
Przypominam, że nie znoszę paskowanych róż. No, ale on...
I na koniec seria Flower Circus. Na początek te, które najwyraźniej wolą bezdeszczową pogodę, czyli Pompon Flower Circus. Pashmina nie wygląda idealnie (delikatnie powiedziawszy), ale ja nadal widzę w niej ten klimat starych zdjęć:
Parfum Flower Circus jest różą chyba na lato idealne, czyli żeby było mokro, ale słonecznie (ale wiemy, że sorry, taki mamy klimat i tak się nie zdarza). Z daleka robi za kolorek i to się liczy.
No i najlepsi wykonawcy "Deszczowej Piosenki" Ta-ram!
Veranda Flower Circus, czyli Garden of Roses. Czasami pąki mają po deszczu kropki, które potem widać na płatkach. Ale ta się chyba wstrzeliła idealnie między deszcze
a będzie miała jeszcze co pokazać, bo cały krzew (od Kamili) z drugiej strony wygląda tak:
Czas na Lavender Flower Circus. Zero reakcji na deszcz:
Jasmina Flower Circus dzisiaj. Czyli tak samo jak wczoraj i dwa dni temu. Zaczynam podejrzewać, że jest sztuczna...
Mam nadzieję, że poglądowy post dezczowy (znowu pada tak a' propos) się komuś przyda
