Ewka - u mnie też będzie bez szału, bo susza była makabryczna.
Coś jednak zakwitnie, zwłaszcza starsze odmiany, jak zwykle nie zawodzą.
Róże teraz szaleją i mimo deszczy dosyć często padających są na razie w dobrym stanie.
Kilka jest przodujących i tak cudnych że nie mogę się napatrzeć.
Dzielne dziewczynki dały czadu mimo zeszłorocznej suszy.
Jadziu - na pewno tak, Ritausma u mnie na takim wypieku, że mało która daje rady a ona tak.
Piżmówki rosną dosyć duże, ale czyż nie o ten cudowny efekt nam chodzi kiedy kwitną ?
Draństwo w liliowcach przyjechało z zagranicy i teraz już nic z tym nie zrobimy.
Trzeba tylko pilnować pąków i zrywać te zdeformowane za wczasu, żeby się nie rozmnożyło.
Dorotko - dlaczego twoje coraz gorsze ?
Opisz może znajdziemy dla nich lekarstwo.
A może masz nieodpowiednie odmiany do twojej ziemi i klimatu ?
Na wszystko można znależć odpowiedż.
Podkładki nie są szczególne, najczęściej to nasza popularna canina.
Lemonko - dziękuję.
Teraz będę zamęczać was ich kwiatami, ale są tak cudne, ze sama na ich punkcie się zafiksowałam.
Mariolko - miło mi, że Ci się podobają.
Są na tym forum więksi mistrzowie niż ja i moje róże.
Geniu - powoli zaczyna się ich festiwal.
Jakoś szybko w tym roku zaczęły.
Ale nie będzie takiej burzy kwiatów jak w zeszłym roku, susza jaka była mocno dała się im we znaki.
Edytko - tak, zakochałam się w niej od pierwszego pąka.
Ja też nie lubię "chorowitek" i staram się je eliminować z ogrodu, bo zarażają inne róże.
Zmartwiłaś mnie Abrahamkiem, bo rośnie pośród innych róż i ciężko będzie go podwiązywać w tym ścisku.
Babcina piwonia rośnie na wypieku więc kwitnie jakieś 10 dni, ale kiedy leje przez kilka dni traci płatki bardzo szybko.
Za to cudownie pachnie, no wiesz....coś za coś.
Izuś - Felicia po 2 sezonach teraz ma jakiś metr wysokości i jest ładnie rozkrzewiona.
Nie przypala jej słońce mimo że rośnie w południowej wystawie.
Wiem, że B I ma zielone oczko, muszę sprawdzić, bo może coś pomyliłam w ferworze opisywania.
Potem napiszę Ci na pw.
Krysiu -

ja też mam stale ochotę na Nowe, ale mam już maksymalny szlaban na jakiekolwiek nowe zakupy różane, bo nie ma już miejsca na ani jedną.
Mogę tylko jakąś wyrzucić a na jej miejsce posadzić inną.
Za dużo sobie narobiłam pracy i teraz nie ogarniam wszystkiego na bieżąco.
Do tego sporo opieki zajmują mi warzywa, no ale czego się nie robi dla własnego zdrowia.
Na razie na liliowcach znalazłam tylko kilkanaście takich pąków, ale pewno jakieś jeszcze się znajdą w miarę wegetacji, bo niektóre liliowce dopiero je tworzą.
Fakt, teraz doba mogłaby mieć nawet 100 godzin, żeby był czas na kontemplację, robienie zdjęć bez pośpiechu, na spokojnie wypitą filiżankę ziołowej herbaty czy kawy przynajmniej raz dziennie.
Dziękuję Krysiu

i wzajemnie, miłego odpoczynku po pracy pośród bujnej natury.
Deszcz i słońce na zmianę to jest to czego teraz rośliny potrzebują najbardziej.
Oby tylko nie sprawdziły się te upały ponad 30 stopniowe.
Będzie parówka jak w buszu i super warunki dla chorób.
Ale póki co cieszę się pierwszym kwitnieniem róż, romantycznymi widokami w ogrodzie i pracą , która daje satysfakcję.
Zbieram pierwsze warzywa gotując z nich proste ale bardzo smaczne potrawy.
Oto jeden z pierwszych zbiorów cukinii, groszku i poziomek.
Z cukinii były placuszki z marchewką i dipem jogurtowym.
Groszek powędrował do zupy jarzynowej a poziomki do bitej śmietany - no i jak tu nie uprawiać własnych warzyw i owoców ?
Pierwsze róże które zakwitły najobficiej to była multiflora, Nevada i Jacqueline du Pree.
Już przekwitły, ale dwie z nich niedługo powtórzą kwitnienie.
Za to teraz tych obklejonych bukietami kwiatów jest sporo.
Trudno wybrać tą "naj", bo starają się jak mogą zawładnąć moim sercem.
Pysznią się jedna przed drugą walcząc o priorytet a ja codziennie je obchodzę i podziwiam, sycąc się jednocześnie zapachami.
A więc niech będzie bujnie, pachnąco i świeżo póki pogoda pozwala.
Binenwaide Rot to niska róża płożąca, która miała przyciągać pszczoły.
Nie zauważyłam aby robiła to szczególnie, ale wygląda ładnie ścieląc się nisko przy ziemi.
Dobra do skalniaków i pod nogi wysokim różom albo przy iglakach.
Wymaga jednak słońca i dobrej przepuszczalnej ziemi.
Zdrowa, powtarza kwitnienie, właściwie to nie zauważyłam jakichś wad.
Minerwa pierwszy sezon miała niezbyt udany.
Ale tak mają u mnie wszystkie róże, które są "na odtruciu" w pierwszym sezonie a potem z każdym jednym jest coraz lepiej.
I tak tez jest z Minerwa, w tym sezonie ładnie kwitnie, dobrze się rozkrzewiła i zdrowa jak na razie można powiedzieć bezproblemowa.
Schneewittchen to róża, którą wybrałam ze względów litości, groziła jej eksmisja do utylizacji.
Wiedziałam, że to pnący wielkolud , ale zaryzykowałam i nie żałuję ani jednej sekundy tej decyzji.
Cudowna róża w każdym calu i pod każdym względem, sami popatrzcie, czyż nie można się w niej zakochać ?
Upchnięta pod szklarnią i żywopłotem z tui na maksymalnym wypieku nic sobie z tego nie robi.
Obdarza olbrzymi klastrami kwiecia w ilości ponadnormatywnej i nie boi się deszczu.
To ja się boję, że zarośnie wszystko dookoła i będę musiała z żalem w sercu ją ograniczać z każdej strony.
Zdrowa, ostatnia do zasilania i podlewania w miejscu żle dostępnym a jakże wdzięczna za darowane jej życie.
Zoria Miczurina była już kilka razy przesadzana i nie mogę znależć jej miejscówki, która by ją zadowoliła.
Piękny daliowej formy kwiat, zapach i sporo kwiatów to jej zaleta ale lubi łapać rdzę.
Poza tym silna jak mocarz nic nie robiła sobie z przesadzania, wiadomo - nazwa zobowiązuje.
Rzadko dostępna a właściwie wcale poza jedną szkółką w Czechach.
Osobliwa róża, lubi nieżle skrobnąć kolcem, ale daje się ujarzmić , potrzebuje jakiejś podpory, żeby mogła swobodnie "iść na boki".
