Daysy, no niestety wygląda na to, że tak. Ale w słusznej sprawie

Nieczosnek wygląda już zdecydowanie na tulipana. To on:
Natomiast moja przyjaciółka będąc u mnie, spojrzała na coś co myślałam, że nie wiem czym jest i rzuciła od niechcenia "O, czosnek" na to:
A teraz mniej wesoło mi będzie. Otóż niedawno dotarła do mnie przesyłka z jednej ze szkółek, w której to była tak wyczekiwana przeze mnie Rosengrafin Marie Henriette. Róża piękna i droga. Rozpakowałam sadzonkę i się załamałam. Zobaczyłam coś takiego:
tu widać lepiej co mnie martwi:
Posadziłam, zrobiłam kopczyk i czekam. Nie awanturowałam się w szkółce, a może powinnam? Chciałam się wyżalić.
A dzisiaj po pracy trochę porobiłam. Niedaleko tarasu rośnie sobie świerk. Miał gałęzie do ziemi (jak to świerk) i jeździł nimi po pseudo-rabacie, o której ciągle myślałam, ze muszę coś z nią zrobić. I zrobiłam. Obcięłam dolne gałęzie świerka, wypieliłam, dosypałam kory, dotargałam trochę kamieni i ta-dam!
Musiałam zadziałać, tym bardziej, że rośnie tam Artemis, który tak cudownie przezimował. I jak już dokonałam dzieła to przyszło mi do głowy, że może on tak dobrze przezimował, bo z tych dolnych gałęzi świerka miał parawan, który go chronił przed północno-wschodnimi wiatrami...

Ups. Za późno.
Na tej samej rabacie rośnie łubin, o którym już pisałam przy okazji rozmów o samodzielności naszych ogrodów, że niedługo po posadzeniu zdechł, nie widziałam go cały sezon a teraz się pojawił i to całkiem solidnie:
Nie zadawałam mu żadnych pytań. Jeszcze znowu się obrazi i zniknie....
Całkiem znienacka pojawiła się też kolejna roślinka. Otóż pamiętałam gdzie ją sadziłam (trzy lata się zbierałam do zakupu brunery) i nawet podsypałam w tę okolicę trochę obornika, żeby jej było dobrze. No i wystrzeliła jak spod ziemi. Tyle, że z pół metra dalej
No, ale to wątek różany przecież. Bardzo ładnie radzi sobie Eifelzauber:
Mam nadzieję, że pokaże w tym sezonie co potrafi, bo już zeszły był bardzo zachęcający.
A to na dzień dzisiejszy Bremer Stadtmusikanten. Chyba muszę odszczekać wszelkie negatywne uwagi, które miałam na temat tej róży.
A, jeszcze się chyba nie chwaliłam nowymi nabytkami: Lady of Shalott (oczywiście, że nie wytrzymałam!) i zupełnie spontaniczny zakup - Jalitah
