No właśnie, nie zauważyłam, że ktoś jeszcze pisał w moim wątku i odpowiedziałam tylko Iwonce. Chyba źle ze mną.
Bea. ja z wierzby tylko płotki na razie będę robić. Nic innego na razie nie potrafię. Może z czasem ..... Na kombinowanie przyjdzie czas.
Stasiu, dziękuję w imieniu swoim i mamusi.

Co do sarn, to też mam nadzieję, ze więcej w szkodę nie wejdą.
Iwonko, patyki raczej rosną. Z rozpędu pewnie listki puściły ale i korzonki raczej już są.

Ja nie mam dzików ale mam sarny, które uwielbiają obgryzać moje roślinki.
Lucynko, zwierzaki zawsze wprawiają w dobry humor. Niestety nie dziś.

Patyczki rosną i cieszą oczy. Jutro będę przesadzać glicynię, bo bardzo szybko rośnie. Ale i nawet to już mnie tak nie cieszy jak jakiś czas temu.
Aniu, kiedyś i ja zrobię sobie różne dziwolągi z wierzby. Na razie będzie płotek, bo to najłatwiej. Muszę się nauczyć inne cuda robić. Sama z siebie się śmieję, że kiedyś karate przez internet się nauczę, tyle czytam o tym.
Madziu, tak, zmieniłam kolor włosów. Święta się zbliżają, trzeba nie tylko pisanki ale i włosy malować.

Sarny kocham, miłością platoniczną i stanowczo na odległość. Dużą.
Lodziu, Twoje słowa dzisiaj akurat to balsam na moje serce. Ciężko mi jakoś jak diabli. Z kolejnego pogrzebu wróciłam. A najciekawsze jest to, że wcześniej miałam 4 pogrzeby bliższych mi osób. Niekoniecznie rodzinnie ale bardziej z przyjaźni. A jednak najgorzej mi po dzisiejszym. Sąsiadki, której nawet nie lubiłam. Była mi po prostu obojętna. Kobieta, która była naburmuszona prawie zawsze. Nigdy nikomu nie pomagała, ani jej dzieci. A jednak właśnie dzisiaj czuję się, jak wyżęta przez sokownik.
Straszne było patrzenie na pogrzebie na ból jej najbliższych. Ja już chyba na takie widoki sił nie mam. Popłakałam się ale nie przez śmierć sąsiadki a właśnie przez ból tych co pozostali i cierpią.
Ogólnie jakoś kiepsko się czuję. W dodatku zmarzłam jak diabli. Rozgrzać się nie mogę. Wypiłam (a raczej zmusiłam się) do wypicia piwa na ciepło. Dalej mnie telepie. I już sama nie wiem, czy to emocje czy mróz.
Podejrzewam, że gdyby słońce było to i człowiek bardziej optymistycznie do wszystkiego by podchodził. A niestety za oknem mamy szaro, buro i ponuro.
Krysiu, faktycznie, jak ma się dom pełen zwierząt, to telewizor nie potrzebny.

A co do marzeń, to pomalutku ale trzeba dążyć do ich spełnienia.
Irenko, mam nadzieję, że płotek się uda.
Asiu, wśród patyczków jest budleja, ukorzenia się bez problemów. Nawet w tym roku ukorzeniłam bez meyera. I się udało.
