Witajcie
Lato się kończy.I znowu trzeba iść do szkoły

.Monika nie mogła się doczekać.Michał przyzwyczajał się do tej myśli

.Pierwszego dnia ,jak był ze mną,to było ok(tylko było gorąco i słabo mu się zrobiło...).Drugiego dnia już gorzej...napłakał się jeszcze przed wyjazdem i później w szkole.Zostawiłam płaczącego

.Pani posiłkowała się Moniką

.Chodziła do niego na przerwach.Kila razy płakał.Ale nawet dwa rysunki zrobił i jak go pytałam co robili,to odpowiadał. Monika,to nigdy nie pamiętała...
A dziś tata powiózł dzieci sam.Bałam się jechać,by nie było powtórki.Trochę popłakał w domu-żeby nie było tak lekko

.Ale w szkole już mniej.Monika z nim jeszcze chwilę została.Zobaczymy jakie dziś będą wrażenia.
Oczywiście mają obiecane nagrody,za dobre zachowanie.W sobotę jedziemy na zakupy,więc będą prezenciki.
Michał jest nieśmiały i trochę trwa,zanim się ''zapozna'' z kimś nowym,a tu mamy nie ma w pobliżu.Ma inny charakter niż Monika.Spokojny,nieśmiały.Monika odważna i wszędzie sobie poradzi...Jak to mówią ''Jednej matki nierówne dziadki'',czy jakoś tak
A to mój
zerowiak na dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego.Miał urodziny 30go sierpnia.
Zła jestem na siebie,bo nawet zdjęcia nie zrobiłam dzieciom z tego 1go dnia w szkole...
Widzę,że fotosik zmienił zasady wrzucania zdjęć

.Nie ma nic za darmo?
A tak zakwitła moje jedna z 2 kann.Ma fioletowe liście.w tle widać jakie spustoszenie zrobiła susza w moich daliach...Dalie i maliny najbardziej ucierpiały.
Ciągle jest bardzo sucho.Wczoraj przeszła burza i trochę popadało,ale dużo za późno.Może na trawy i kwiaty pomoże.Zboża okropnie wysuszyło.A po deszczu ,poszły w ''odmłodzi'',tzn,te które nie zdążyły wydać kłosów bo susza przypiekła,to zaczęły rosnąć.W efekcie,sporo zielonego zboża było w plonie.I wynik jest taki,że trzeba teraz to skoszone zboże szuflować,bo robi się gorące na stercie

.Może się zepsuć.
Miałam Wam pokazać moje pomidorki...numerki na nich,to mój sysem oznaczania odmiany.W zeszycie mam zapisaną nazwę i później sprawdzam.Bo nazwy są za długie,by pisać na owocach.
Anka159,z tego deszczu to tylko tyle,że wode łapiemy.Bo niewiele dla roślin w polu pomoże.Nie wiem,jak u Ciebie,ale u mnie susza okropna.Nawet M. złożył dokumenty na odszkodowanie z tego powodu.Zanim przepisy weszły w życie(lub nasza gmina się zgłosiła),to już ludzie zboża skosili.Za największe uprawy nawet grosza nikt nie dostanie.Tylko za ziemniaki i trawy może cos będzie
Kwitną jeszcze dzielżany
szarotka,pysznogłówki mam fioletowe,różowe i czerwoną chyba z 1.One są z nasion.
Maciek bardziej się bawi zabawkami niż Michał.Michałowi,to tylko gierki w głowie.
Dla Ciebie ogromny kwiat hortensji.Już zaczynają różowieć
Karolacha,też uważam,że ten kwiatuszek żywy,to najpiękniejszy

.
Nie pamiętam,co od Ciebie chciałam.Chyba gałązki róż do ukorzenienia.I krzewów,tych Twoich pięknych kwitnących,porzeczki krwistej...hibiskusy też chętnie.
Cieszę się,że roślinki ode mnie rosną.
Dla Ciebie zdjęcie mojej róży ,chyba z pnących.Pamietasz,pisałam kiedys,że jakies robale objadły pączki i martwiłam się że nie zakwitnie.Zakwitła ,może trochę później.
justus27 jedyna tajemnica w uprawie mieczyków ,by się nie przewracały polega na tym....by głęboko je posadzić.Nic nie podwiązywałam.Po prostu posadziłam na głębokość szpadla.Rosną w polu,na warzywniku w normalnym 'wietrznym' miejscu.Chyba z jeden się przechylił,taki co rósł na brzegu rabaty.
Sporo ścinałam do wazonu.
Pomidory mam wyłącznie w gruncie.chyba nie dałabym rady się nimi zajmować w foliaku.Przez te upały bym się ugotowała.Na powietrzu było za gorąco i niektóre pomidory miały poparzenia od słońca.A co dopiero ja
W tym roku mam chyba ze 100 krzaków

.Szał pomidorowy.Przynoszę po 2 wiadra na raz.z początku jedliśmy na potęgę.Zaczęłam wyjmować nasiona do suszenia-i te ''wyssane''
pomidory poszły do mrożenia.Kilka porcji mam zamrożonych na zupę.Później w zimę wyjmuję porcję,zagotowuję,przecieram i mam zupę jak ze świeżych.Uważam,że taki przecier ze słoika nie ma już takiego smaku.Na razie mam miejsce w zamrażarce,to trzymam takie.Jeśli się okaże ,że brak miejsca,to całość wrzucę w gar i zrobię przecier do słoików.
I znalazłam kupca na pomidorki

i czosnek.Bardzo się cieszę,bo wszystkiego byśmy nie przejedli.A przynajmniej mi się trochę zwróci za wodę do podlewania.A kto wie,może i buraków nadmiar sprzedam?
Oczywiście rodzinie też się trochę pomidorów dostało,wpraszałam się dookoła wszystkim,zanim nie znalazłam kupca

.Ale wiadomo-na wiosce kasa potrzebna-więc póki mam okazję,to sprzedaję i jemy.Na razie rodzinie więcej nie daję

.Niech sobie nasadzą

,większość ma ziemię,lub działki.
I na koniec zdjęcie własnoręcznie zebranych żurawin

.Też mam nadzieję,że korzystnie sprzedam

.
Kończę i życzę Wam miłego dnia.Idę ululać najmłodszego.A uczniom obiecałam pierogi z jagodami na obiad,więc czeka mnie klejenie
