O ho,ho widzę, że dyskusja na temat sąsiedztwa róż i lawendy rozgorzała na dobre

Powiem tak, moje róże na sąsiedztwo nie narzekają, lawenda też ma się dobrze. Nie wiem od czego to zależy, może od zasobności gleby. U mnie dobrze rosną obie rośliny.
Kiedyś czytałam, że lawenda źle rośnie na glebie ciężkiej, gliniastej o wysokim poziomie wód gruntowych, dlatego jej nigdy u siebie nie sadziłam, bo myślałam, że się nie uda. Jednak spróbowałam i wiem, że trzeba kierować się swoimi doświadczeniami.
U każdego będzie to wyglądało inaczej. Dzięki Bogu w moim przypadku, jak na razie, ta zależność się nie sprawdza.
Czasem warto posadzić rośliny, którym nikt nie daje szans na przeżycie w danych warunkach. Później okazuje się, że one żyją i całkiem dobrze się mają.
Wiem, że są zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy sadzenia lawendy i róż obok siebie, ja należę do tych drugich, ale nikogo nie zamierzam do tego namawiać, bo szanuję również zdanie tych pierwszych
Jagna widzę, że mamy podobne przemyślenia, ja też na tyłach nowej tzw.północnej rabaty posadziłam 2 miskanty, ale nie jako parasole

tylko jako tło dla róż

. No i teraz jestem w kropce, bo jak one się rozrosną to się zrobi gaj, żeby nie powiedzieć małpi

. Może pójdę za radą Tolinki - wsadzę je do donicy i dopiero zakopę, póki są małe.
Tolinko,
Alexio u mnie więcej stoi gołych i nie mają w swoim sąsiedztwie lawendy

, więc sądzę, że taki stan róż nie ma nic wspólnego z sąsiedztwem. Mam kilka rabat z różami i powiem, że najzdrowsze róże mam na rabacie o którą najbardziej dbam, czyli tworzonej w tym roku wiosną, ale mają zapewnioną stałą wilgotność podłoża. Nigdy na rabacie ziemia nie była przeschnięta. Nie chorują nawet przesadzne z konieczności Novalis i Ilse Krohn Superior a o nie bałam się najbardziej.
Drugą jest właśnie biała rabata, gdzie panoszy się lawenda.
Natomiast tam, gdzie wilgoci okresowo w ziemi brakuje tam róże mają, albo mączniaka, albo czarną plamistość.
Całkiem jednak możliwe, że róże które kupujemy w szkółkach są odpowiednio zabezpieczane opryskami na cały sezon i nic ich nie rusza. Jeśli tak to jestem wdzięczna, bo nie muszę się o nie martwić.
Ale to tylko moje obserwacje
Spójrzcie na Reine des Violettes, nie wspomnę o Rhapsody in Blue, która chyba najbardziej ucierpiała tego lata. Nawet nie chcę jej pokazywać, bo żal patrzeć. Wolę ją pamiętać pięknie kwitnącą i mieć nadzieję, że przyszłe lato będzie łaskawsze.
Dziewczyny, nie ma co się obrażać na nasze panny, to nie ich wina że "...sorry taki mamy klimat"