Jadziu - Bonikę mam w dwóch miejscach posadzoną po dwie sztuki. Odległości trzymam, bo przerwa miedzy krzaczkami wynosi 1 m. Rosną na słońcu i chyba je lubią. W ubiegłym roku i dwa lata temu była nieco niższa, w tym wybujała. Wniosek jest więc oczywisty - nie można jej ciąć zbyt wysoko, ja to zrobiłam na ok. 40-50 cm.
Żółte róże, jak Candelight, bardzo lubi mój M., stąd w ogrodzie jest ich coraz więcej. Polecam ten kolor, bo i pszczoły, mam wrażenie, do żółtych chętniej przylatują i ogród Dzięki żółci jakby bardziej rozświetlony.
Daysy - też bym chciała Blu for you, ale to drugie kwitnienie jakoś takie niewydarzone. Zakwitła może 3, może 4 kwiatkami, które tak szybko przekwitły, że nawet nie zrobiłam zrobić im zdjęć. W dodatku słońce przypaliło im płatki, mimo że przez pół dnia ma cień. Nie rozkrzewia się na razie tak, jak bym sobie życzyła, więc

Znacznie lepiej ma się Rout 66 - własnie zaczyna kwitnąć drugi raz i to całkiem dobrze.
Tolinko - Candelight rośnie na zboczu ( jak rosną winogrona), osłonięta od wiatru i w słońcu. Stanowisko ma naprawdę odpowiednie, a do ziemi dodatkowo dostała glinę. Do tej pory cudowne miała tylko pierwsze kwitnienia, kolejne nigdy nie były zjawiskowe. W tym roku mam nadzieje, że będzie inaczej, bo puszcza już kolejne zdrowe pędy właśnie na następne kwiaty.
Majko- nigdy nie podwiązywałam Candelight, żadnej z nich. Ma dość grube pędy i nie ma takiej potrzeby. Kwiaty ma jednak na tyle duże i ciężkie, że po deszczu spuszczają czasem główki, ale na to nie ma rady. Jedyna wada Candelight polega na tym, że w okresie przekwitania, po deszczu, gdy zaczynają chorować - na pięknych płatkach pojawiają się czerwone kropki. Ja ich nie lubię. Mimo to jest różyczka, bez której nie wyobrażam sobie mojego rozarium.
Mateuszu - też zastanawiam się, co z tą korą robić? Ma być czy nie? O kopczykowanie się nie boję, bo przecież to właśnie korę wykorzystuję do kopczykowania. Ale z tymi grzybami, które w niej siedzą , może być prawda. Różne są opinie na ten temat.
Sylwio - po nocnej nawałnicy, większość róż straciła płatki, ale prawda jest taka, że powoli już przekwitały. Te, które były w pełni kwitnienia, mają się dobrze. Tę noc spędziłam u koleżanki, która także ma róże. Wichura przewróciła jej pergolę na której oparte były 2- 2,5 m krzaki. Na szczęście nie zostały one wyrwane z ziemi, choć razem z pregolę na niej leżały. Żal było patrzeć.
Miłko - ciekawa jestem Sir Lancelota, bo mam różę, która go przypomina. Choć on podobno jest pełną różyczką?
Taro - Olympic mam drugi raz, w ubiegłym roku mi zmarniała. Nastąpiło zamieranie pędów i usunęłam ją. Może przedwcześnie? Ta nie kwitnie tak pięknie jak poprzednia, ale powoli pięknie się rozkrzewia. Mam wrażenie, że gdy się zadomowi, będę z niej zadowolona. Piano rzeczywiście nie wymaga rekomendacji i wszystko wskazuje na to, że białe będzie równie udane. O Boniki się nie boję, bo odnoszę wrażenie, że odległości 1m - wystarczają
Gorzej z tymi, co to ich nie znam. Może mi pomożesz i znajdziesz dla moich NN właściwą nazwę?
Gosiu1704 - a mnie ciągle mało

Teraz jest troszkę spokoju, bo większość odpoczywa przed następnym kwitnieniem.
Dyskrecjo- dziękuję za słowa uznania i zapraszam częściej
Anastazjo - nie zniechęcaj się i daj czas swojej Bonice, to przecież terminatorka!