W końcu znalazłam trochę czasu i zabrałam się za roślinki (ech, jak pomyślę ile jeszcze muszę zrobić...

), więc przy okazji i nowe zdjęcia (tak, znowu na kuchence):
- pomidorki w końcu porozsadzane:

pierwsza tacka

i druga tacka

a tutaj kolejne nasionka wydłubane z pomidora, tym razem czerwonego

. Po prostu nie mogę się oprzeć...
Tacki powędrowały na parapet na oknie balkonowym, i od razu pytanie: mogą tam stać w nocy, czy lepiej je do domu schować?
Ciekawa jestem, czy cokolwiek mi z tych pomidorków urośnie.
- mój fiołek zmienia kolory?, nowe kwiatki się zrobiły prawie całe fioletowe, a tylko środek jest biały, a gdzieś tam pod spodem rosną maluszki całe białe:

.
I tutaj pytanie:czy takie zjawisko jest normalne?
- paprotka nadal puszcza nowe wąsiki, ale zapomniałam jej zdjęcia zrobić, wstawię później.
- odpadnięte skrzydełko od sukulencika z Obi leżało sobie zapomniane i zdążyło puścić kilka korzonków (a przynajmniej mam nadzieję, że to korzonki

):

.
Mam nadzieję, że widać cokolwiek, ten aparat ma popsute makro, a drugi się ładuje. Muszę wsadzić je w końcu do doniczki

. Jak tylko sobie przypomnę, gdzie zabunkrowałam ziemię do kaktusów...
A teraz moje dwie papryczki ozdobne. Mam je od zeszłego roku i w sumie nie wiem co z nimi zrobić. Czytałam, że to są rośliny jednoroczne i potem żałowałam, że kupiłam, ale cały czas coś tam wypuszczają i kwitną sobie w najlepsze. Te stare, pozasychane owoce poobcinałam. Ta z drobnymi papryczkami wygląda trochę marnie, w porównaniu do tej drugiej, ale za to więcej papryczek jej rośnie.

ta z większymi papryczkami

i ta z drobnymi papryczkami.
A na koniec kolejny prezent od mojego Misia (dla odmiany ten mu się podoba

):


zidentyfikowałam, że jest to
Guzmania sprucei.
I przy okazji pytanie: czy te brązowe, zasychające końcówki po kwiatkach to jest coś konkretnego, np. jakieś owocniki, czy coś w tym stylu? Macie jakieś pomysły?
Ach, i zapomniałam, mój nabytek z przeceny:

jakiś bluszczyk, jeszcze nie szukałam jaka to odmiana

.
Za każdy z okazów zapłaciłam całą złotówkę

. Wandziu, chyba mamy coś wspólnego

.