Kochane dobrze, że zaglądacie. Grażynko, Jolu, Aniu, Marysiu, Marysiu, Marto, Aniu witajcie poświątecznie i pozwólcie, że wypowiem się zbiorowo, bo mam pełno zaległości u Was

.
Niestety zapowiedzi się spełniły, kwiecień plecień, na przemian mieliśmy słońce, wichury, grad, śnieg, słońce i tak do dziś. Święta przy kominku oczywiście nie wypaliły, przed świętami trochę między gradem a deszczem pograbiłam, pokopałam, potem gotowanie i pieczenie a jak to się skończyło to dekoracje

( na więcej zapraszam do mojego kogla), a potem zabawa z dzieciakami (szukanie czekoladowych pisanek- tak kilka razy, bo w domu łatwo znaleźć

), przy stołach krążyłam - ja to wszystko zrobię żeby nie posiedzieć

chyba mam jakąś nadpobudliwość.
Cieszę się, że moje nowe rabaty przypadły Wam do gustu. Ale dosyć gadania, oglądam Wasze piękne ogrody cały tydzień, a jadę do siebie i widoki mniej ciekawe, jakby tornado przeszło.

Tak prawda jest okrutna, powstała nowa duża rabata, a obok takie widoki, które doprowadzają do szału. Niestety tu liczę na silniejsze ręce, które kiedyś się za to wezmą.
Co kwitnie?. Krokusy powoli kończą, zostały żółte, które pierwsze zaczęły i ostatnie skończą, terminatorki

.
Pierwiosnki nieśmiało zaczynają, ale marniutkie w tym roku.
Rozkwitły pierwsze żonkile

i miniaturki
i miodunka

i takie widoczki
A na drugi dzień

i biedne moje żonkile
i biedny bocian, nie dość że samotny to i zmarznięty

. Na szczęście zapowiadają ocieplenie , dziś już żegnały mnie takie widoczki

aż w sercu cieplutko się robi
