Witaj Mati
Właśnie jest
jutro i pogoda załamała się. Ja też

, bo rankiem całkiem fajnie robiło mi się w ogrodzie, ale deszcz przegonił mnie i kudłatą czeredkę

.
Zwierzaki towarzysząco-drepczące, nie odstępują na krok.
Bratkom potem pozwolę się wysiać i w przyszłym roku będę miała błękitnooką rzeczkę

.
Tak zrobiłam z białymi w ubiegłym roku i jest całkiem sporo siewek

.
Pozdrawiam
Aniu, twoja wiosna bardziej zaawansowana, chociaż u nas już śnieg nie leży.
Bratki bardzo lubię i podobnie jak ty, nie wyobrażam sobie wiosny bez nich.
W tym roku padło na błękitne, chociaż to nie moje kolorki, ten wyjątkowo chwycił za
Może w przyszłym roku z ich nasionek doczekam błękitnookiej rzeczki
.......
Kolejny atak alergii i wirus uniemożliwiły normalne pracowe funkcjonowanie, więc jestem w domu.
Nosi mnie, a dodatkowo leki nie mulą

, chociaż z koncentracja słabo.
Terapia w ogrodzie niestety nie powiodła się, bo deszcz wygonił mnie do domu.
Dobrze, że M wczoraj rozsypał nawóz.
Na dzień dzisiejszy przedogródek, wjazdowy
trawnik-nietrawnik i rabatki wzdłuż ścieżki do domu gruntownie wysprzątane po zimie.
Forsycja nie kwitnie, ale róże w dużej mierze już poszły pod sekator.
Najgrubsze pędy miał Chopin, matko, istne konary

.
Zostały jeszcze tylko te z różanki przytarasowej.
Gdyby pogoda dopisała największa rabata wzdłuż żwirowej ścieżki byłaby ukończona.
Przesadziłam też 3 trawy. Miskant, zerbinus i rozplenica powędrowały do przedogródka. Tam będą miały więcej słońca i generalnie wydaje mi się lepsze warunki.
Wywaliłam tez jakąś trawę, którą mam nie wiadomo skąd, zaczęła się panoszyć. Madzia mnie przed nią przestrzegała. Dzisiaj odkryłam kilometrowe rozłogi pod włókniną.
W ten sposób chyba bym zmieściła jakieś nowe 2 kompaktowe różyczki

.
Ten maluch obserwował każdą moją czynność. Reszta towarzystwa hulała w żywopłocie.
A te olbrzymy rzymskie udawały pawie

.
Tylko Franciszek ze stoickim spokojem i tajemniczym uśmiechem...ciągle na swym posterunku

.
W ogrodzie i domu tyle mieszkańców, że ma się kim opiekować
