Wandziu, jaskry wilgoć lubią, ale bez przesady. Ja w końcu mam glebę podobną do twojej. Oczywiście nie mogą rosnąć na patelni, najlepiej półcień albo słońce tylko przez część dnia i trochę cienia sąsiednich roślin. W sumie, to powsadzałam wiosną a potem zapomniałam gdzie

. Jak zaczęły rosnąć, to się zastanawiałam co to jest

. A obawiałam się czy wyrosną, bo kiedyś kupiłam i wsadziłam w doniczki, żeby przyspieszyć. Nic z nich nie uzyskałam, bo chyba za mocno podlewałam i zgniły

. A jeszcze w dodatku wyhodowały się na nich tabuny ziemiórek. Tak wiec kupić, powsadzać - wystarczy miejsce ok. 15 cm., można między tulipanami bo one wcześniejsze a jaskry sadzi się dość płytko. I zapomnieć, a podlewać po całości normalnie. A kwiaty mają naprawdę cudne i dość duże, jak pełne różyczki, w ciepłych odcieniach od białego do czerwonego. Tylko szkoda, że nie pachną

.
Aniu, tak samo mam z kolorem pomarańczowym

. Kiedyś dawno temu miałam letnią sukienkę we wściekłym pomarańczowym kolorze, w dodatku na tym tle banany

. Włosy też od zawsze farbuję na rudo-brąz (no taka wściekła marchewa to nie jest). Z wiekiem trochę stonowałam te kolory, są bardziej brązowe. Ale w ogrodzie

. Jak widzę pomarańczowego liliowca (np. Primal Scream) to aż się ślinię

. No ale wiadomo, że jakby był tylko ten kolor to zbyt monotonnie by było. W ogóle kocham słońce i wygrzewanie się na nim i upalne lato - zawsze mówiłam, że jestem ciepłolub, więc tego słoneczka życzę tobie i sobie i wszystkim miłym gościom

.
Mam nadzieję, że jeszcze nadejdzie. Nie mam nic przeciwko niewielkiemu mrozikowi, byle było słońce

.
A więc pomarańczowości

.
