Dobrze że napisałaś o tym efekcie przyduchy , nie wiedziałam że coś takiego się dzieje, ja w zeszłym roku też ładnie wszystko jesienią wyczyściłam , ale w tym roku nie miałam kiedy i z tego co piszesz to dobrze.

. Z tą piwonią to już jej pościnałam liście, nie zdążyłam przeczytać, a że bardzo chcę żeby wreszcie zakwitła, to zrobiłam tak jak wywnioskowałam z wcześniejszej wypowiedzi- ale ...jest jedno ale bo do głowy mi nie przyszło o chorobach, te ścięte liście położyłam na krzaczkach żeby jej cieplej było zimą

.
Dzikie róże posadziłam pomarszczoną, mam już trzy krzaki i jeszcze jakieś, które podobno też są jadalne. Koniecznie musisz mi przesłać te przepisy na konfiturę z płatków i nalewkę, a z owoców też coś robisz? Ale ile to kwiatów trzeba i jeszcze nie równomiernie one kwitną, jeden zakwita, drugi przekwita, to musi chyba duży krzak urosnąć żeby zrywać. A może można etapami jakoś robić, jeden kwiat przerobić, drugi przerobić, albo przechować

Co o tym sądzisz? W sumie to ja bardzo mało wiem o tych wszystkich obróbkach przy kwiatach, to i tak dobrze, że mi kwitną(oprócz piwonii ). Mam maliny, jeżyny- ale one to dopiero się rozłażą. Truskawki- to w tym roku zrobiłam pole truskawkowe, bo doszłam do wniosku, że jak więcej nasadzę, a mało światła mają, to może po tygodni z takiego pola łubianka wyjdzie

. Jagodę kamczacką mróz mi ściął w maju, ale w przyszłym roku może się uda, borówkę dosadziłam.
Sad mi się marzy, ale piszesz że roboty dużo a efekty mizerne i tego się obawiam, nie znam się na uprawie drzew, trzeba ciąć, pryskać, boję się też o te wody gruntowe i oczywiście ostry klimat u mnie. Przeglądałam nawet różne odmiany jabłoni, gruszy, śliwy, brzoskwini, wiśni ale nie potrafię wybrać. Jest tak albo drzewo wrażliwe na przymrozek, albo kwiat wrażliwy na przymrozek, odmiany wczesne i późne...
Na moim terenie zawsze są majowe przymrozki i krótki jest okres wegetacyjny, naprawdę nie wiem co bym wybrała, dlatego też zwlekam. Mam taką zdziczałą jabłonkę , zostawiłam bo na przetwory się nadaje, ale jak tata zaczął jakieś wilki wycinać, to się darłam że jabłek nie będzie i nie dałam, po prostu szkoda mi było. Do oprysków też się nie nadaję bo nie wiem, a moje płuca to już w ogóle by nie wytrzymały...
Ale się rozpisałam. Właśnie wróciłam , oczywiście kolejny tydzień grabienia z trawnika, już mi ręce opadają, a jeszcze tyle na drzewach. W sobotę jak padłam , podjęłam decyzję dwa wielkie drzewa jesion i jesion klonowaty idą pod piłę, muszę tylko wystąpić o zezwolenie i znaleźć tanią firmę, bo bez firmy się nie obejdzie. Będę miała latem więcej słońca, jesienią dużo mniej liści, a co najważniejsze te kruche drzewa są bardzo blisko domu, jak w lipcu wichura była to nie wiedziałam w której części domu się schronić, tak konary leciały. Brry jak sobie przypomnę aż ciarki przechodzą.
Przepraszam za moje wylewy u Ciebie

, a u mnie pierwiosnek zakwitł, ale zdjęcia zapomniałam zrobić.
