Witajcie.
Gosiu i Grażynko pierwsza myśl była taka, by to "rondo" obsadzić rojnikami i rozchodnikami. Teraz skłaniam się zdecydowanie bardziej do myśli o hortensjach. Na szczęście na razie nic nie mogę robić, by dzieci miały gdzie hasać. Przynajmniej przez ten czas się naroszczę co tam tak właściwie najbardziej by pasowało.
Grażynko dzban ma wywiercone od dołu dziurki, by woda miała odpływ. Wrzuciłam tam kilka kamyczków na to ziemia, potem rośliny i znów ziemia. A podlewam konewką, jej smukła szyjka świetnie sobie radzi z tym zadaniem.
Beatko dziękuję.
Mateuszu na skalniaku nadal ładnie. Muszę cyknąć fotę.
Aniu musisz do mnie na nauki więc przyjść, bo ja kawę pijam okazjonalnie. Może z raz w miesiącu..? Zatruci gorąco współczuję a o diecie mi nie wspominaj. Powinnam na nią przejść, bo czas pooperacyjny nie był łaskawy dla mojej wagi.

A najgorsze jest to, że ten rodzaj ruchu który lubiłam najbardziej jest dla mnie zakazany, jeden raczej na zawsze a drugi sama nie wiem jak długo.

A parę kilo powinnam pożegnać bez sentymentów. Ech... życie... i tak jest najpiękniejsze w świecie...
