Janeczko....bardzo się cieszę, że dodreptałaś do mnie

. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Nie mam klasycznej zieleninki, takiej ozdobnej tylko z liści... lubię

jak roślina ma się czym pochwalić, więc tylko te kwitnące mają u mnie miejsce.
Betinko...Ty się mi tu nie wymiguj, żeś nie od doniczkowych

. Ja też nie od warzyw, a się za nie wzięłam...i nawet czasami jadam coś własnoręcznie wyhodowanego

. A medinilka dziękasy przesyła.
Basiu...no fakt, dawno Cie nie było...już nawet tęskniłam

.
Balkony się już leciutko przerzedziły, uff, mogę się nawet na nich obracać swobodnie. To co mogło pojechało już na działkę do gruntu. Jeszcze tylko dalie i drobnica w stylu : groszek pachnący, słoneczniki i nasturcje czekają cierpliwie na eksmisję

.
A co do Twojej panny medinilli...zraszasz ją? stoi na keramzycie? ma dość światełka ? i żarełka ?
U mnie tak hoje stoją jak wryte, pomimo że mam uczucie, że tylko
dobrze im robię, a u Ciebie full wypas kwiatowy

.
Aniu...tak jest, niespodzianka super

, moja mina kiedy pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że ona zakwitnie była chyba z tych w typie

. Muszę wpaść do Ciebie, bom dawno nie podglądała co tam w dolinie słychać...ale jak tak latam i się tak napatrzę co Wy tam pięknego macie, to bym z miejsca chciała wszystko mieć...to takie frustrujące
Kasiu katharos...no cudna jest, to fakt. Pewnie dlatego robi takie wrażenie, że jej kwiat nie jest tak często widywany jak inne piękności, no i zdecydowanie mniej popularny. Jestem bardzo dumna

, że u mnie zakwitła. Pewnie mam więcej szczęścia niż rozumu

. Ale co tam

.
Justynko...pierworodna lilia już gaśnie, dzisiejszy upał wykończył jej jedynego kwiatuszka

. Teraz czekam na jej trzy koleżanki

. Oby pachniały, bo teraz już jestem przez te pierwszą lilię rozpieszczona

.
Opowiedziałam sąsiadce historię piwonii, uśmiała się i obiecała jesienią coś jeszcze podarować
Patrycjo... lilia potrafi zauroczyć, ale co Ci będę mówić...pamiętam Twoją balkonową lilijkę

.
Teraz czekam jeszcze na trzy inne, które mają zdecydowanie więcej kwiatów. Oby były pachnące.
Co do medinilli...to naczytałam się że one właśnie wcale takie chętne do kwitnięcia nie są, a tu proszę...nawet mało wprawnemu domowemu ogrodnikowi się udało
Dziś kolej na moją
kolekcję owadożerów...raptem całe dwie sztuki, ale mają się jak na razie dobrze, żyją...tzn jeszcze ich nie umordowałam, więc może w końcu dotarło do mnie ( po rozstaniu z pierwszą muchołówką i dzbanecznikiem ) że podlewa się je tylko przegotowaną wodą i nie nawozi.
kwitnąca muchołówka
i sąsiadka rosiczka, jeszcze maleńka, ale listki cały czas chętnie wypuszcza...
oraz balkon wschodni, gdzie po rozluźnieniu spowodowanym wyjazdem rozsady na działkę wyeksmitowane zostały storczyki.
Wiszą prawie wszędzie, na balustradzie, na metalowym drągu prowizorycznie zamontowanym oraz na starej, podwieszanej suszarce...
czekają na wolną chwilę Pana Domu, żeby się zlitował i solidniejsze miejsce na wakacje dla storczyków sklecił...
i jako że mam na balkonie oryginalnie pociągnięty przed stu laty prąd mogę się cieszyć roślinkami i pielęgnować je również po ciemku, nocne zdjęcie kwitnącego falka...
i wreszcie kwitnącej truskawki...
