Witam Was o rok starsza - i nadal niepełnoletnia, a co tam
Aleście się zapędzili ze swoimi wątkami, toć to nadążyć nie można! Cuda u Was takie, że normalnie nie można się oderwać, jednak i o swoich Gości - czyli Was - również muszę zadbać.
Mam nadzieję, że odpoczęliście trochę ode mnie - i z tym oddechem zawitacie tu ponownie.
nolina pisze:Żanetko załatwiaj co musisz i wracaj

Będzie nam ciebie brakować

Dziękuję,
Małgosiu - jak na razie wszystko w przelocie, ale długi weekend przed nami, więc jakby co, to się nadrobi wszelkie inne zaległości.
onectica pisze:Że co, że te urodziny będziesz obchodzić przez kilka dni? Zrób sobie czasem przerwę na reklamę, wątroba Ci za to podziękuje
Lucynko, no coś ty - jaka wątroba, jaka wątroba, a co to jest wątroba...? Bo już zapomniałam
Gdyby tylko o wątrobę chodziło, to przerwa by nawet nie musiała być, ale to wszystko tak szybko przeminęło z wiadrem, że nawet gdyby nie kwiaty, nic bym nie pamiętała
emerald pisze:
Wracaj do nasz szybko

KwiAnna pisze:Oj tak szybko wracaj

Czuję że będzie wtedy co pooglądać

Zuza, Aniu - dziękuję za miłe słowa. Czy będzie co pooglądać... To u Was jest jak najbardziej, oczu nie mogłam oderwać! A u mnie jak to u mnie, prawie same jakieś tam zieleninki, nie dla wszystkich interesujące.
Czas więc pokazać, co się pojawiło z nowych mieszkańców.
Najpierw urodzinowe prezenty - bo jak nie pokażę, to się przecież obrażą i nie będą rosły.
Od najstarszego, czyli mojej połowy - moje wytęsknione i wymarzone pnącze z Madagaskaru,
Stephanotis floribunda (obecnie przekwitnięte, bo pora kwitnień raczej już minęła, ale mnie to oczywiście nie przeszkadza):
Od średniego, czyli starszego Synka: mój kamyczek do fioła doniczkowego, jakim są diffenbachie (i aglaonemy, a jakże)
- teraz przybyła kolejna,
Diffenbachia 'Mars':
A od najmłodszego, najmniejszego: skoro się spodobało
coś chamaecereusowego na Dzień Matki, to na urodziny dostałam coś takiego:
Henryku, Artur, Alek - proszę, pomóżcie i nazwijcie to, bo to bardzo ładne jest...
Oczywiście ja sama również sobie coś zakupiłam, a jakże:
Kilka błyskotek w postaci:
Aeonium decorum cv. Sunburst (forma cristata zeschła mi się była... zimą):
Aeonium nobile (jeszcze nie podlane, więc takie trochę jakby nie pełne uroku):
Ostatni śmierdzioszek w postaci
Huernia pillansii x macrocarpa:
Przecudowna, warta starań i wysiłku
Escobaria robbinsorum:
I najcudowniejsza na świecie (niekoniecznie z wyglądu),
Crassula alba var. parvisepal:
Jednak to nie wszystko. Do moich kilku gdzieś tam pokątnie nabywanych epifitów doszły dwie fantastyczne roślinki:
Epiphyllum guatemalense 'Tortifolia', też jeszcze ciągle odpoczywające i nabierające wigoru:
oraz Rhipsalis pachyptera:
To jeszcze nie wszystko... Jednym z niewiarygodnych prezentów było całe pudełko przecudownych form i gatunków epies, które otrzymałam do ukorzenienia. Popatrzcie sami, choć jeszcze niewiele widać:
1.
2.
3.
Historia tych epies jest dość ciekawa: pochodzą one w większości z wystawy lub wizyty gdzieś w hodowli - tego dokładnie nie pamiętam. Faktem jest, że przywiezione z ogromnej kolekcji. Pech chciał, że zostały zgubione nazwówki, wielkie okazy sobie rosną, ale zasadniczo nie są dostępne do sprzedaży, są po prostu obecnie częścią kolekcji. Teraz ta część kolekcji trafiła i do mnie, a ja po prostu nie mogę oczu nacieszyć. Niektóre będą łatwe do rozpoznania, ale niektóre z pewnością nie, jednak jeśli szczęśliwie się ukorzenią - będę Was molestować, oj będę....
A tak poza tym to cóż - roślinki rosną, pączkują, są już generalnie po chemii, a więc sezon w pełni. Korzystają z tego moje kocury:
Pucek przyłapany na gorącym uczynku z nosem w kwiatach:
A może lepiej przy sansewieriach coś wywęszy...?
Za to Guzik szczęśliwy na pustych parapetach i szaleje broniąc dostępu do swego chwilowo wolnego terytorium:
A Kicia jak zwykle woli się ukrywać niż pozować - przynajmniej z nią mam spokój.
I tak życie się toczy - pełno pracy, różnych innych spraw, ale o Was nie sposób zapomnieć.
Bardzo dziękuję za wizyty i pozdrawiam Was mocno i serdecznie!
