O chłopcach, którzy by mnie odwiedzili na razie nic nie wiem, ale może jakiś zagląda?! Więc od nowa...
Witajcie dziewczęta i chłopcy,


No i jestem po wyprawie na oglądanie domu.
Bory Tucholskie, rzeka (nieduża, ale zawsze), jeziora w okolicy, lasu to aż za dużo, więc wszystko to czego potrzebujemy. Wieś przy głównej drodze przelotowej, ale "nasz" dom w bocznej uliczce, dość daleko od szumu i hałasu. Podjeżdżamy, zatrzymujemy się pod bramą i juz widzimy, że nie do końca jest to, to o co nam chodzi.

Uliczka nie nosi znamion uliczki wiejskiej. Wygląda i ma charakter dokładnie taki sam, jak nasza ulica w mieście. Ładne domy, wille i posesje typowo "miastowe". Wszystko to na malusieńkich działkach. Z geoportalu wiem, że działki te mają po 250-300 metrów, a niektóre domy postawione na nich są wielkie. Nie wiem jak to właściciele pozałatwiali w gminie, ale przepisowej odległości od granicy działki to wiele z nich nie zachowuje. Jest po prostu ciasno.

Ale nie zrażamy się, musimy obejrzeć wszystko.

Od strony ulicy działeczki jest tyciu, tyciu i rosną na niej dwie ogromne jodły, dwukrotnie wyższe od domu. Piękne, ale zasłaniają światło i "wyżerają" wszystko z podłoża. Pod nimi piach i igliwie. Nawet miejsca na leżaczek nie ma.
Z prawej strony zostawione miejsce na wjazd samochodu. Małż wjeżdża, ale ma problem z wyjściem z auta, tak wąski jest ten placyk, a małż jest szczupły. Wjazd zresztą też utrudniony, bo wąsko i po obu stronach murki oporowe.

Pan właściciel zaprasza. Wchodzimy do budynku. Oglądamy i stwierdzamy, że jest taki jak na zdjęciach. Na parterze salon z kominkiem, łazienka i kuchenka. Wygodne schody na górę i znów salon, tym razem bez kominka i dwie malutkie (takie po 5 metrów) sypialenki.
Właściciel nam wszystko opowiada, pokazuje i zostawia. Jutro się spotkamy, a my mamy sobie wszystko dokładnie obejrzeć.
Mąż ogląda dom szczegółowo, a ja lecę na działkę. I spory zawód!


Tej działki w zasadzie nie ma. Na planach ma ona 251 metrów (15x16,7), ale w 3/4 jest ona zboczem wału przeciwpowodziowego i dom jest z tyłu wpuszczony w ten wał prawie na głębokość parteru. Tak, że w kuchni i łazience wąziutkie okienka są pod samym sufitem, a od zewnątrz są poniżej terenu w wybetonowanym wykopie. Całość jest poszatkowana betonowymi murkami oporowymi, układającymi się schodkowo, tak że więcej na tych metrach jest betonu niż ziemi. A i ziemia lichutka - piach, igliwie i szyszki.
Aaa, bo zapomniałam napisać, że z tyłu budynku, w odległości 1,5 m rośnie sosna gigant. Taki pomnik przyrody o średnicy pnia zapewne ok. 1 m. Gigantyczne gałęzie ma nad połową działki i nad prawie całym domem. Strach, bo rośnie na skarpie wału, korzeniami rozsadza murki, a szyszek z niej leci tyle, że można byłoby dom ogrzewać zimą. Oczywiście gdyby miało to sens, bo dom jest nieocieplony i chyba źle izolowany, a zbudowany z wielkiej płyty. Na parterze jest zimno i wilgotno.
Nie pokażę zdjęć, bo nie chcę Panu robić antyreklamy, nic mi przecież nie zrobił, może komuś to będzie odpowiadało. Mnie nie.
Mogę zamieścić tylko zdjęcie gałązek sosny i planik działki.
Tak, że rano mówimy Panu, że nie kupimy, bo działka nie spełnia oczekiwań rekreacyjnych. Rozstajemy sie w zgodzie i jedziemy do domu.

