Dziękuję za odwiedziny
Viola K, na razie od ziół zaczynam

z czasem pewnie będe próbowała z kwiatami, może warzywami czy innymi roślinkami.
Wolusia, melisa ma super zapach cytrynowy, czasem ja zaparzam

bywa że dodaje świeżą do kanapek czy surówek.
a dzisiaj swój wpis poświęcam
mojej LAWENDZIE
Będzie troszkę zdjęć które już tu były, ale postanowiłam 'zebrać' wszystko do kupy i w miare opisać jak to u mnie było.
Pod koniec 2013 roku pierwszy raz postanowiłam posiać Lawendę.
Troszke o niej poczytałam na internecie. Dowiedziałam sie m.in o ?Stratyfikacja nasion lawendy?.- Jest to pobudzenie nasion do kiełkowania poprzez umieszczenie ich w wilgotnym podłożu. Stratyfikacja może być zimna lub ciepła. Przy LAWENDZIE stosujemy STRATYFIKACJĘ ZIMNĄ.
Konsekwencją zdobytej wiedzy, było wsadzenie dwóch doniczek na 3tyg. do lodówki. ,
12 listopada 2013r. wsypałam nasionka do doniczek, na oko po 150 (poszło całe opakowanie) - użyłam nasion firmy "Smak&Zdrowie" - ilość nasion w opakowaniu: 300sztuk. Ziemia była lekko wilgotna. Nasionka lekko przykryłam ziemią. Nałożylam na wierzch folię z dziurkami (zrobiłam je wykałaczka, którą przypalałam zapalniczką), a nastepnie całe doniczki wsadziłam do torebek (użyłam do tego cenu tych z IKEA do mrożenia). Wyglądało to tak jak na zdjęciu poniżej.

Szczelnie zamknęłam torebki i otwierałam je co kilka dni aby je przewietrzyć i sprawdzałam stan ziemi. Jak robiła się sucha - spryskiwaczem lekko ją zwilżałam.
2 grudnia 2013r. wyjęłam doniczki z lodówki. Lawendy stały na parapecie pół dnia, a od wieczora z resztą ziół pod lampą (przez krótki czas używałam u siebie
lampy sodowej 250W hps). Na zdjęciu już w towarzystiowe innych ziół - pod lampą.
4 grudnia 2013r., 2dni po wyjęciu z lodówki, blisko północy przypomniałam sobie, że zapomniałam zrobić szklarni, tzn założyć folii z otworkami na wierzch.
Oczywiście szybko poleciałam i nadrobiłam moją nieuwagę. Zdjęcie zrobione następnego dnia, lawendy mają 3 dni i jeszcze nic nie widać.
6 grudnia 2013r. 5 dni po wyjęciu z lodówki. W jednej doniczce wieczorem zauważyłam 2, a w drugiej doniczce 3 lawendy

w sumie 5 malusieńkich lawendek rośnie.
7 grudnia 2013r. w jednej z doniczek 11 sztuk już wykiełkowało, a w drugiej 7 sztuk
Zdjęcie zrobiłam jednak dopiero
8 grudnia 2013r. (7 dni po wyjęciu z lodówki). Doniczki z lawendami wyglądały tak (na potrzeby zdjęcia przyniesione na kuchenny parapet)
13 grudnia 2013r. 12 dniowa lawenda, wykiełkowało w jednej doniczce 34szt w drugiej 31szt.
18 grudnia 2013r. u większości już druga para listków wyrastała (lawendy mają 17dni). Nie pamiętam dobrze a i nie zapisałam, ale może lawend w sumie miałam do 40szt na doniczkę.
27 grudnia 2013r. (lawenda ma 26 dni, prawie 4 tygodnie

) pięknie rosła
3 stycznia 2014r moja już miesięczna lawenda, 33dniowa. Jak widać dobrze jej u mnie było pod lampą
19.01.2014r. postanowiłam lawende popikować. Wydawało mi sie, ze zaczyna mieć za ciasno i lepiej jej będzie jak młode roślinki będą miały więcej miejsca.
Pikowanie wyglądało u mnie tak:
niestety musieliśmy z mężem zrezygnować z naświetlania lampą. Tego samego dnia co pikowałam lawendę - już nie włączyliśmy lampy...
Lawendy stanęły na oknie w pralni, miały jasno, nie były na pełnym słońcu. Zdjęcie zrobione 20.01.2014r. (zła data jest na zdjęciu)

.
druga połowa stycznia 2014 jednak okazała się dla nas trudnym okresem, okazało się że mamy z mężem pewne problemy, ale zupełnie nie związane z ziołami. Ten ciężki okres odsunął w dużej moje myśli od ziół. Jedynie pamiętałam o podlewaniu i nawet widziałam, że z moją popikowaną lawendą dzieje się źle, ale teraz gdy o tym myśle nawet nie wiem w którym momencie się to zaczęło i od czego. Nie mam nawet jednego zdjęcia.
Prawie wszystkie młode sadzoneczki, które tak pielęgnowałam, doświetlałam, kochałam - bardzo szybko umarły, uschły mimo podlewania. Nie wiem czy to dlatego, że zabrałam je spod lampy, czy źle popikowałam, czy było im za zimno itd... nie wiem.
Zostało mi 5 sadzonek... Nie wiem kiedy postanowiłam zając się lawendą, prawdopodobnie jakos w lutym. Wyrzuciłam uschnięte lawendy, zostawiłam sobie ususzone listki, które do teraz w małym pojemniczku pieknie pachną. 5 sadzonek trafiło do jednej doniczki i na parapet w kuchni gdzie jaśniej i cieplej.
Przeżyły jednak 3 sztuki, największe, najsilniejsze. Wiem, że robiłam zdjęcia jak juz były w kuchni razem z innymi ziołami, ale nie mogę ich zlokalizować - możliwe że je usunełam przez przypadek. Chciałabym pokazać jak wyglądały te 3 sztuki, ale nie mogę. W między czasie wyszedł kolejny problem, tym razem ziemiórki. Padł mi też wtedy całkowicie cząber, z czasem bazylia sałatowa. Jedynie oregano i melisa przeżyły, chociaż 2 melisy z 8 też umarły

Najpierw myślałam, że to paskudne robactwo to wciornastki lecz nie - to ziemiórki. Wszystko przeanalizowałam i nawet jest wpis na temat tych paskudnych czarnych muszek i ich larw na poprzedniej stronie mojego dziennika. Na 99% to ziemiórki zabiły mi z czasem jedną z 3 lawend, chyba najwiekszą.
Te 3 lawendy wyglądały tak
10 kwietnia 2014r. (z czasem wystawiłam je na dwór razem z oregano i melisą które na chwilę obecną mają się świetnie!)

ta pierwsza lawenda ze zdjęć, to moim zdaniem zabita właśnie przez ziemiórki. Niedługo po zrobieniu tych fotek - ją wyrzuciłam. Było tylko gorzej.
Dwie kolejne mam do dnia dzisiejszego.
Mają już prawie 5 i pół miesiąca
Jedna zamieszkała tydzień temu w gruncie, druga na razie jeszcze rośnie w doniczce.
Wyglądaja na dzień dzisiejszy
13.05.2014r. tak:
lawenda w gruncie od tygodnia (to ta co powyżej jest w środku)
lawenda jeszcze w doniczce, stoi na dworze (na potrzeby zdjęcia wniosłam ją do domu)
Poza tym! Jakoś w między czasie, może właśnie w lutym, może marcu gdy zabrałam 3 lawendy z pralni do kuchni - ucięłam 2 czubki lawendom. Zrobiłam to chyba z myślą o ich rozkrzewieniu. Ucięte kilkucentymetrowe czubki wsadziłam do kieliszka z wodą. Oczywiscie miałam zdjęcia i gdzies się zapodziały o czym powyżej wspominałam.
W każdymr azie nie wiem ile te 2 ucięte lawendy stały w kieliszku, miesiąc? W każdymr azie puściły korzenie

a ja je jakiś czas temu wsadziłam do doniczek i... sie przyjeły

od ziemi wyszły nawet z pod ziemi nowe łodyżki czyli jest chyba dobrze! od góry też ładnie wygladają. To one! Dzieci moich grudniowych lawend

to miód na moje zranione serce po takiej ogromnej stracie tylu młodych sadzonek lawend (ok 70szt!) z końca stycznia - początku lutego 2014.
mam jeszcze 2 czubki lawendy, mniejsze. Jedno chyba przypadkiem urwałam przy przesadzaniu do oddzielnych doniczek z którejś z dwóch 'zdrowych' lawend. Drugie... to chyba ucięta jedna jedyna zdrowa gałazka w tej lawendzie co to ją wyrzuciłam (bo tak bardzo mi zmarniała).
Wsadziłam je też do wody, ale z małą nadzieja że coś z tego będzie. Długo stały w wodzie, nawet z tymi moimi młodymi co to juz w doniczkach siedza i mają się dobrze. Ostatnio patrzę, a te dwa maleństwa mimo że lodyżka zciemniała i liście nie wszystkie są piekne - zaczeły puszczac korzenie. Możliwe, że jednak i one się ukorzenią i będą zdrowo rosły, chociaż martwią mnie te zmiany na łodyżkach i liściach. Może w ziemi im sie odmieni. Tak wygladają:
I na koniec moje najmłodsze łobuzy! Wyjęte po 3 tygodniach z lodówki, dnia
26 kwietnia 2014r. Może gdybym sypnęła więcej nasionek, a ja ich dałam niedużo do doniczek, w każdym razie nie tyle co w listopadzie 2013 (wtedy było po 150, teraz pewnie na doniczke poszło 70 - 100, strzelam, bo pewności nie mam). Teraz uzyłam nasion firmy "PlantiCo" i nie ma ilości nasion w opakowaniu jest tylko waga 0,2g - a ile to nasion? nie wiem. W opakowaniu zostalo mi na oko 100szt.
W każdym razie wykiełkowało dokładnie 4szt w jednej doniczce i 4szt w drugiej. Niech chociaż te 8sztuk wyrosnie i ma się dobrze, to będę bardzo zadowolona

W kazdym razie tym razem rosną moje malusienkie lawendki powoli, maja na dzien dzisiejszy 18dni! CHociaz jak porównam z lawendami z foto 18.12.2013r. - to wcale aż tak dużo mniejsz enie są tylko ich jest duzo mniej! no trudno
i na podsumowanie zbiorcze foto tylko bez tych moich dwóch lawend 5,5 miesięcznych - bo jedna w gruncie, a drugiej jeszcze z dworu na foto nie przyniosłam wtedy :P
mam nadzieję, ze wpis sie podoba, troche podsumowałam, pokazałam etapy jak rosły, opisałam co tam się u mnie działo... jak znajde znowu troszkę czasu to pokaze pozostałe zioła

a troszke tam sie juz u nich pozmienialo.
BUZIAKI I POZDROWIENIA!