Może się narażę niektórym, ale mnie denerwuje winobluszcz pięciolistkowy.
Posadzili go moi sąsiedzi ładnych kilka lat temu, za jakiś czas się wyprowadzili a bluszcz rósł i rósł i rośnie do teraz.
Nie było by problemu z nim, gdyby ktoś po tamtej stronie płotu go przycinał, dbał o niego jakoś. Ale jest pozostawiony sam sobie, zdziczał totalnie, rozrósł się tak, że poprzerastał cały płot graniczący działki. Wycinam co jakiś czas pędy, ale on wtedy rośnie ze zdwojoną siłą
Między domem a płotem mam pergolę, po której miały piąć się róże. Taaa... bluszcz opanował pergolę, a róże nie dały rady przebić się przez niego.
Może podpowiecie mi jak opanować to złośliwe pnącze?
Na sąsiadów nie mam co liczyć, bo to dom wynajęty studentom, którzy mają w nosie wszelkie rośliny.