Witajcie dawno nie widziani!
Niedobrze jest
, Wicek ma na brodzie krater, jak lej po bombie. Musiała więc nastąpić kolejna przygoda z weterynarią. Przeprosiłam się ze swoimi starymi drogimi doktorami, którzy, wysłuchawszy historii długotrwałego acz nieskutecznego leczenia, zmrozili mnie hipotezą, jakoby niegojąca się rana na brodzie mogła być spowodowana procesem nowotworowym (
), ale zaraz potem ochoczo zabrali się za leczenie. Walnęli Wickowi uderzeniową dawkę antybiotyków o możliwie najszerszym spektrum działania, plus witaminy, plus coś przeciwzapalnego, a dziś, dodatkowo, doktor zasmarował mu tę ranę jodyną. Dziś też uznał, że rana wygląda nieźle, więc jeszcze jutro dostanie zastrzyki, a w piątek chirurg zdecyduje, czy konieczna będzie operacja. Biedny Wicuś
, znowu przywdział lejek i ma zakaz opuszczania koszar.
A teraz coś weselszego. Zaraz po moim powrocie od weterynarza nadleciał kurier z wielką paczką róż z Floribundy
. Moczą się. A ja zabrałam się za jakie takie porządki w ogrodzie, nie bacząc na mżawkę. Po tej robocie ja musiałam się nieco pomoczyć
.
Wiosna w zielonych pokojach na chwilkę zastygła w blokach startowych, niebawem jednak ruszy z kopyta budząc moją nadzieję na ciekawe aktualne zdjęcia. Toteż dzisiejsze odpowiedzi na Wasze miłe wpisy pozwolę sobie zilustrować zdjęciami minionego lata.
Ho, ho,
Robaczkowi spodobał się mój salon. Dzięki. Może go odwiedzisz?
Chyba będę mieć dla Ciebie dobrą wiadomość. Mam wrażenie, że nieśmiało zaczynają się pokazywać lisie ogonki

. Pogoda ma się uspokoić i poprawić, deszczyk popadał, więc musi być dobrze. Jutro zabieram się za róże

.
Misiu, rodzina mojego Ojca pochodzi z lubelskiego, z okolic Kraśnika. Stryj Józek, niezwykły patriota, miłośnik Piłsudskiego, pułkownik, długie lata mieszkał w Lublinie, otaczał opieką miejsca pamięci i groby żołnierzy z kampanii wrześniowej. Bardzo lubiłam go odwiedzać, zawsze mieliśmy mnóstwo ciekawych tematów do rozmów. Dzięki Niemu usłyszałam wiele wojennych opowieści i zobaczyłam interesujące i piękne miejsca. Bardzo mi Go brak. Mam jeszcze Jego szablę, muszę tylko wymyślić, jak ją wyeksponować. Sama widzisz,
Misiu, że Lublin jest miastem bardzo mi drogim i lubianym, choć teraz nie mam już do kogo jeździć

.
Tak,
Ewo, koty usilnie się domagają wypuszczenia na dwór.
Wicek w tym celu siedzi pod drzwiami,
Szuwarek skacze po suficie, a
Ibrakadabra demoluje mi laptop

.
Nie ma siły, muszę je wypuścić...
Dzięki,
Sweety, za uznanie. Wiedziałam, że Ty docenisz, lubisz wszak porządek.
A ja lubię kiedy te ciemne meble wychodzą z tła białych ścian. Wolę te stare graty, które już niejedno przeżyły i trzymają się świetnie, niż nowomodne meble z paździerzy.
Widzisz,
Justynko, udało mi się Cię rozśmieszyć... Filozof w te pędy na rynku zamieniłby moje bratki na piwka

. A one, biedne, nadal stoją w tym kartonie

. Teraz
Wicek i róże są priorytetami.
Bardzo bym chciała, żeby ten sezon był (dla mnie) bogatszy w spotkania

.
No widzisz,
Ala ma serce jak stąd do Livigno, będziesz miała białą firletkę ( a przy okazji może i ja się na nią załapię...
Ala,

i do zobaczenia w Polsce. Jak wrócisz, to i tu będzie piękna pogoda.
Krótka pauza...