Pat masz rację, sporo rzeczy (i tych rzeczowych i niematerialnych) pozmieniało nam się w życiu. Popatrzyliśmy na to wszystko z nieco innej perspektywy. Mamy nadzieję, że to nowe będzie też lepsze, a w ciągu dalszym będziemy się wspólnie spotykać. Sąsiadka ma chyba właśnie przeróżne rezydencje (czasem nie ma ich tygodniami), oprócz tego wiemy z rozmów, że szczyci się tym, że w Toskanii (ach...) ma swojego rzeźnika i piekarza i w ogóle bardzo jest światowa. No to kudy mi do niej

Kilkakrotnie pożytek mieliśmy, bo numery naszych domów są takie same, tylko u nich jest jeszcze "a". Ze trzy razy zeżarliśmy sushi, które sąsiedzi zamawiali do domu z jakiejś knajpy, a dostawca się pomylił. Oczywiście dzwoniliśmy i mówiliśmy, że chyba to ich kolacja, na co sąsiad odpowiadał: "A, to nic, zamówiliśmy już drugie...". Z rachunku w torbie wynikało, że jakieś 150 zeta płacili za każdy taki posiłek...Cysorz to ma klawe życie

Żeby było jasne: nie uważam, że zamożność sama w sobie jest wadą. Szkoda tylko, że czasem zmienia sposób myślenia w sposób tak gruntowny.
Kasiu kuchnia maleńka, więc niestety i miejsca niewiele na przestrzeń roboczą. Kredens mnie zachwycił i choć w pierwotnej wersji miała być taka spiżarnia na
petfudy, środki czystości, wodę mineralna itp. to uznałam, że chyba zasługuje na coś więcej. O ile da się do wstawić do salonu
Esmeraldo ona chyba była zdumiona, że w ogóle można mieszkać w "czymś takim", bez okien, w brudnych pokojach... Płytki spodobały się nawet naszemu hydraulikowi, który wyraził swój zachwyt następująco: " O, k...a gdzie pani takie zaj...te płytki kupiła!?" Patrząc na te zdjęcia sama nie mogłam uwierzyć, jak się zmienia ten kąt z upływem czasu

A sporo roślin stamtąd już wyjechało, bo właziły na siebie!
Dario niektórzy dalej niż czubek własnego nosa chyba niewiele widzą...Fajnie, że Ci się podoba kuchnia. Armatura solidna (Krakowska fabryka!) i taka, jak chciałam, z wyjmowaną wylewką.
Marysiu droga zdjęcia w naturalnych rozmiarach mogę wysłać na maila, tu są solidnie skompresowane. Gdybyś chciała, daj znać. Kranik Krakowski

A blat to poza kafelkami i zmywarką trzeci i ostatni luksus:) W. objeździł kamieniarzy okolicznych, bo uparł się na granit i pomimo moich obiekcji, bo ceny raczej nie na nasze możliwości, wyszło, że taki nieduży fragment damy radę sfinansować. Dzięki temu mamy kawałek blatu roboczego i estetyczne wykończenie. Szafki po drugiej stronie to te, które były wcześniej, kupowane jakieś 7 lat temu. Do sosnowego, barwionego drewna udało nam się jakoś dopasować mniej więcej te w ciągu kuchenno-lodówkowym. Uchwyty niestety dali od czapy, ale już nie mam siły się z nimi użerać. Ja też się cieszę Marysiu i pamiętam, że w trudnych chwilach mogłam liczyć także i na Ciebie
Jagódko witam Cię serdecznie! Lubię oglądać na FO takie metamorfozowe zdjęcia ogrodów, trochę jak w programach "Chcę być piękna"

Salceson musi być, granity tak mają

Na razie koszyczek pusty, ale mam już pewien pomysł... Na kredens liczę bardzo, bo mebli nieco ubyło, więc chciałabym poupychać tymczasowo w nim różne rzeczy zanim się posagowo nie zregeneruję

Ale na razie czekamy na stolarzy, którzy : zamontują schody, ościeżnice, listwy maskujące etc. Potem będziemy walczyć z ustawieniem mebli i ich zapełnianiem.