
Ogródkowe rozkosze Hanki - cz.2
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10358
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Patrzcie i podziwiejcie, Kochaniątka :P .
Barkarole - kwiatów 9 !!!
Mówimy o tygodniu w glebie!

Abraham Darby z już nowymi kwiatami i nowym pączkiem

Prezent urodzinowy od Kochania, wreszcie doszedł pocztą
Cordyline australis koło piennej Maskarady

i dla porównania, moja dwulatka malusia

Troszkę bieli, czyli ślazówka bylinowa, wieloletnia


Hosta Plantaginea pachnąca jak lilie


Teraz zaskoczenie, na Henri Matiss'ie pojawiły się pełne kwiatki,


a sąsiadująca z nim Patricia Ann Fartwell, po raz pierwszy od dwóch lat,
pokazała wreszcie kwiaty. Szkoda tylko, że pojedyncze...


Plena Elegans, jak zawsze niezawodna, pełna i kwitnąca przez 4-5 miesięcy,
bez chwili przerwy :P

Jacues Cartier z Rosarium i drugi rzut pączków, oraz czosnek,
który spóźnił się na wiosenne otwarcie ogrodowego sezonu


Miscantus Sacharinofolius, czyli roślina opałowa!, która ma juz niemal 4 metry,
a rośnie między betonowymi podmurówkami i...daje sobie radę , bez podlewania!

Jeszcze, drugi rzut Baby Masquerade i Westerlandów


I wychodzimy z ogródka, mając rzut na piętnasty( i wcale nie ostatni!)
rzut kwiatów powojnika Mc Kenzie

I to tyle z kwitnących " góralek".
Wasze ogródki ładniejsze, bardziej kolorowe, ale i te moje odrobinki - CIESZĄ.
Barkarole - kwiatów 9 !!!

Mówimy o tygodniu w glebie!

Abraham Darby z już nowymi kwiatami i nowym pączkiem

Prezent urodzinowy od Kochania, wreszcie doszedł pocztą

Cordyline australis koło piennej Maskarady

i dla porównania, moja dwulatka malusia


Troszkę bieli, czyli ślazówka bylinowa, wieloletnia


Hosta Plantaginea pachnąca jak lilie



Teraz zaskoczenie, na Henri Matiss'ie pojawiły się pełne kwiatki,


a sąsiadująca z nim Patricia Ann Fartwell, po raz pierwszy od dwóch lat,
pokazała wreszcie kwiaty. Szkoda tylko, że pojedyncze...


Plena Elegans, jak zawsze niezawodna, pełna i kwitnąca przez 4-5 miesięcy,
bez chwili przerwy :P


Jacues Cartier z Rosarium i drugi rzut pączków, oraz czosnek,
który spóźnił się na wiosenne otwarcie ogrodowego sezonu



Miscantus Sacharinofolius, czyli roślina opałowa!, która ma juz niemal 4 metry,
a rośnie między betonowymi podmurówkami i...daje sobie radę , bez podlewania!

Jeszcze, drugi rzut Baby Masquerade i Westerlandów


I wychodzimy z ogródka, mając rzut na piętnasty( i wcale nie ostatni!)
rzut kwiatów powojnika Mc Kenzie



I to tyle z kwitnących " góralek".

Wasze ogródki ładniejsze, bardziej kolorowe, ale i te moje odrobinki - CIESZĄ.
- bishop
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5116
- Od: 4 cze 2008, o 22:54
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ze wsi/prawie środek Polski
- Kontakt:
He, he, niezłehanka55 pisze:[...]Wasze ogródki ładniejsze, bardziej kolorowe, ale i te moje odrobinki - CIESZĄ.



Pozdrawiam - Krzysiek
Mój czasopożeracz
Mój czasopożeracz
- ewkapaw
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3610
- Od: 10 sty 2008, o 09:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Haniu nie bądź taka skromna . Twój ogród to moje marzenie i daję " głowę " że nie tylko moje . TA wspaniała gęstwina roślin odbiera oddech , a oczy robią się
Cały czas staram się coś dosadzać , żeby zrobić " tłok" wśród kwiatów , ale ni jak mi nie wychodzi . Mam nadzieję , że za trzy lata coś się zagęści

Cały czas staram się coś dosadzać , żeby zrobić " tłok" wśród kwiatów , ale ni jak mi nie wychodzi . Mam nadzieję , że za trzy lata coś się zagęści

Pozdrawiam EWA
Spis linków
Spis linków
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10358
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Upał.
Garowałam starannie, mimo że na dworze ponad 30C,
a kuchnia wielkości łożnicy !
Mielone, buraczki ze śmietaną na ciepło i pure z ziemniaków ze smażoną pieruszką.
A tu nagle, po pierwszych kęsach, Kochanie zaczyna się narowić,
ględzić, uszczypliwiać, pouczac, etc.
Wypisz, wymaluj damskie PMS ( napięcie przedmiesiączkowe).
Jedzenie w gardle mi stanęło, apetyt poszedł w siną dal, więc...
psy zapakowałam do auta, a złośnika zostawiałam nad pełnym talerzem.
Jeszcze w drodze po schodach na dół, złapałam małą reklamówkę,
bo same wiecie, strzeżonego...
Gorąc, susza okrutna, w lesie mchy, jak wytarte wycieraczki blokowe,
więc bez sensu jest nawet wchodzenie do lasu.
Ale...
skoro już wyjechaliśmy poza miasto, skoro na polance nie było ani jednej poziomki,
to łażenie w kółko trochę trąciłoby schozofrenią.
Więc powolutku, pomalutku zaczęliśmy spacerować przecinkami leśnymi, a w końcu zdyszane psiaki zaczęly ciągnąć w rozpadliny, tam gdzie często stoi woda.
O raju, grzybolek zółty sie wychyla z brunatnego igliwia !
No to cap! go z miną triumfalną i do wora
.
Teraz to już wiecie, napięcie do granic możliwości, oczy na szypułkach jak teleskopy,
krok indiański, głowa jak u zamęczonej szkapy schylona ku ziemi.
I nic. Kompletnie nic.
Tracąc już nawet najmniejszą nadzieję dotarliśmy do jakiejś polanki.
I nagle...o rany, na jasnego pierona! co ja widzę ?
Grzyb wielkości talerza deserowego!

Macam torbę za pasek zatkniętą...nie ma.
Jak to nie ma? Przecież była.
Rozglądam się dokoła - ani śladu.
A tu nagle - drugi grzyb, o! i kolejny i jeszcze, i jeszcze...
Może jacyś tubylcy w zwykłym sobie niechlujstwie, zostawili gdzieś w zagajniku stertę śmieci?
Zwykle, gdy widzę wysypisko, to wściekła, klnę zawzięcie, życząc takiemu syfiarzowi, by:
" mu ręka uschła, by miał tasiemca uzbrojonego, by złpał grypężołądkową i by ta, trzymała go przez 3 miesiące, by dostał zapalenia ucha środkowego, grzybicy i lambliozy jednocześnie, i by mu już nigdy nie stanął!"
A teraz, to już bliska jestem błagania:
Brudasie jeden, no qurczę blade, przeciez tę flachę do lasu niosłeś pewnie w jakiejś torbie.
Janse janioły, ratujcie w potrzebie...
Anioły wyschły niczym mech, więc rada nie rada, poświęciłam swoją artystyczną, tkaną sukienkę, by zrobić z niej worek przodkowy i jakoś te grzyby dotachać parę kilometrów,
do auta.
Nawet mi przez głowę przeszło, by ją zdjąć kompletnie, ale przecież w samej halce nie będę latała po lesie!
A nóż, widelac jakiś gwałaciciel się napatoczy i w popłochu zwieje
?!
Więc zrezygnowałam z pomysłu, złapałam za doł i...
Sukienusia, typu siatusia, delikatna i zwiewna, pod ciężarem
zrobiła się elastycznym worem sięgającym mi do kolan.
Jak bym piłkę lekarską sobie wsadziła na przodek
Ale żądza posiadania grzybów, był większa niż..
JEST!
Znalazłam !
Żółtą, lekko zaplugawioną reklamówkę, wpół wepchnietą do spróchniałego korzenia.
No, :P to teraz przeładunek, delikatnie, by nie uszkodzić olbrzyma poprzekładałam grzybki do torebki, a leżącą już na ziemi siatkową sukienkę, hmmmm...elegancko podciągnęłam na pasku, bluzując przód na jakieś 40 cm.

Potem, radosnym, lekkim krokiem zdobywcy, ruszyliśmy na południe,
na dół, w kierunku zaparkowanego auta.
Kochanie lula, grzyby na desce, do zdjęcia dla Was ułożone,
psy pokotem na dywanie, a ja pod prysznic.
I uffff...
Ale życie robi miłe niespodzianki! :P
Duży, mój pierwszy w życiu taki okaz, waży 532 gramy.

******************
Krzysiu, Ty, Ty...obszarniku ziemski!...
nie kpij , proszę z chusteczkowego
Makito, dziękuję za dobre słowo.
Warunki detetrminują obsadę, a dzięki niektórym dobrym Duszkom z forum mam wymarzone rózyczki. :P
Madziolku, Plantaginea i jej siostry pachną i to bardzo mocno.
Liście zwykle mają zielone, średnioduże, nieślimaczoodporne:-)
Ale sam kwiat, z powodzeniem zastępuje lilie w wazonie
.
Szkoda tylko, że tak cięzko zdobyć tę niepozorną funkie babkowatą,
pramatkę większości kolorowych krzyżówek.
Izuś, jakie cuda?
Toż to dopiero 3 letnie nasadzenia, a zdjęcia w zbliżeniu, to tylko złuda kolorów.
Zobaczysz, jak u Ciebie wybuja roślinnośc przyszłej wiosny.
Jeśli teraz nasadzisz cebul, wiosna powita Cię radosnym kwitnieniem.
Serio. A cudem, choć nie ogrodowym, jest mój grzybolek sukienkowy, hiihihihiihi
Ewunie Obie Miłe Bardzo, ogród to natura w miniaturze.
korzenie się wzajemnie przeplatają, obejmują, liście spadają , nawożą ziemię,
duże rosliny chronią korzenie małych i gdy ta symbioza się ustabilizuje, ogród nie potrzebuje wcale dużo pracy.
Dżdżownice sobie spulchniają glebę, mikroorganizmy mają dość próchnicy i azotu z opadających liści, czasem tylko grzyb szkodliwy zechce nam zepsuć radość ogródkowania ale to też w końcu jakieś wydarzenie
, skłaniające nas do zastanowienia się nad
racjonalnościa i higieną nawożenia.
A najwygodniejszym wybiegiem, jest zadarnianie grządek.
Wtedy chwastom ciężko przeżyć , a my mamy pielenie z głowy:-)
Marioluś, to świetne i wdzięczne rośliny, a kordylina z powodzeniem zastępuje na grządce Phormium tenax, czyli czerwony len nowozelandzki. Zimuje w domciu, a szkarłaty długo utrzymują się po lenim opalaniu w ogrodzie.
Halinko, też bym chciała zatrzymać lato, ale brzoza już w połowie żółciutka i niechybnie szykuje się do wczesnego snu.
Tak, jak straty żołędzi pod leśnymi dębami, które dobitnie pokazują nam porę roku.
I mam nadzieję, że mój ogrodowy hibi, zdązy jeszcze pokazac czerwone oczko

A ja, zaraz zasuwam czyścić i polerowac swoje trofea!
Garowałam starannie, mimo że na dworze ponad 30C,
a kuchnia wielkości łożnicy !
Mielone, buraczki ze śmietaną na ciepło i pure z ziemniaków ze smażoną pieruszką.
A tu nagle, po pierwszych kęsach, Kochanie zaczyna się narowić,
ględzić, uszczypliwiać, pouczac, etc.
Wypisz, wymaluj damskie PMS ( napięcie przedmiesiączkowe).

Jedzenie w gardle mi stanęło, apetyt poszedł w siną dal, więc...
psy zapakowałam do auta, a złośnika zostawiałam nad pełnym talerzem.
Jeszcze w drodze po schodach na dół, złapałam małą reklamówkę,
bo same wiecie, strzeżonego...
Gorąc, susza okrutna, w lesie mchy, jak wytarte wycieraczki blokowe,
więc bez sensu jest nawet wchodzenie do lasu.
Ale...
skoro już wyjechaliśmy poza miasto, skoro na polance nie było ani jednej poziomki,
to łażenie w kółko trochę trąciłoby schozofrenią.
Więc powolutku, pomalutku zaczęliśmy spacerować przecinkami leśnymi, a w końcu zdyszane psiaki zaczęly ciągnąć w rozpadliny, tam gdzie często stoi woda.
O raju, grzybolek zółty sie wychyla z brunatnego igliwia !

No to cap! go z miną triumfalną i do wora

Teraz to już wiecie, napięcie do granic możliwości, oczy na szypułkach jak teleskopy,
krok indiański, głowa jak u zamęczonej szkapy schylona ku ziemi.
I nic. Kompletnie nic.
Tracąc już nawet najmniejszą nadzieję dotarliśmy do jakiejś polanki.
I nagle...o rany, na jasnego pierona! co ja widzę ?

Grzyb wielkości talerza deserowego!

Macam torbę za pasek zatkniętą...nie ma.
Jak to nie ma? Przecież była.
Rozglądam się dokoła - ani śladu.
A tu nagle - drugi grzyb, o! i kolejny i jeszcze, i jeszcze...
Może jacyś tubylcy w zwykłym sobie niechlujstwie, zostawili gdzieś w zagajniku stertę śmieci?
Zwykle, gdy widzę wysypisko, to wściekła, klnę zawzięcie, życząc takiemu syfiarzowi, by:
" mu ręka uschła, by miał tasiemca uzbrojonego, by złpał grypężołądkową i by ta, trzymała go przez 3 miesiące, by dostał zapalenia ucha środkowego, grzybicy i lambliozy jednocześnie, i by mu już nigdy nie stanął!"
A teraz, to już bliska jestem błagania:
Brudasie jeden, no qurczę blade, przeciez tę flachę do lasu niosłeś pewnie w jakiejś torbie.
Janse janioły, ratujcie w potrzebie...

Anioły wyschły niczym mech, więc rada nie rada, poświęciłam swoją artystyczną, tkaną sukienkę, by zrobić z niej worek przodkowy i jakoś te grzyby dotachać parę kilometrów,
do auta.
Nawet mi przez głowę przeszło, by ją zdjąć kompletnie, ale przecież w samej halce nie będę latała po lesie!
A nóż, widelac jakiś gwałaciciel się napatoczy i w popłochu zwieje

Więc zrezygnowałam z pomysłu, złapałam za doł i...
Sukienusia, typu siatusia, delikatna i zwiewna, pod ciężarem
zrobiła się elastycznym worem sięgającym mi do kolan.
Jak bym piłkę lekarską sobie wsadziła na przodek

Ale żądza posiadania grzybów, był większa niż..
JEST!
Znalazłam !
Żółtą, lekko zaplugawioną reklamówkę, wpół wepchnietą do spróchniałego korzenia.
No, :P to teraz przeładunek, delikatnie, by nie uszkodzić olbrzyma poprzekładałam grzybki do torebki, a leżącą już na ziemi siatkową sukienkę, hmmmm...elegancko podciągnęłam na pasku, bluzując przód na jakieś 40 cm.


Potem, radosnym, lekkim krokiem zdobywcy, ruszyliśmy na południe,
na dół, w kierunku zaparkowanego auta.
Kochanie lula, grzyby na desce, do zdjęcia dla Was ułożone,
psy pokotem na dywanie, a ja pod prysznic.
I uffff...
Ale życie robi miłe niespodzianki! :P
Duży, mój pierwszy w życiu taki okaz, waży 532 gramy.


******************
Krzysiu, Ty, Ty...obszarniku ziemski!...

nie kpij , proszę z chusteczkowego

Makito, dziękuję za dobre słowo.
Warunki detetrminują obsadę, a dzięki niektórym dobrym Duszkom z forum mam wymarzone rózyczki. :P
Madziolku, Plantaginea i jej siostry pachną i to bardzo mocno.
Liście zwykle mają zielone, średnioduże, nieślimaczoodporne:-)
Ale sam kwiat, z powodzeniem zastępuje lilie w wazonie

Szkoda tylko, że tak cięzko zdobyć tę niepozorną funkie babkowatą,
pramatkę większości kolorowych krzyżówek.
Izuś, jakie cuda?
Toż to dopiero 3 letnie nasadzenia, a zdjęcia w zbliżeniu, to tylko złuda kolorów.
Zobaczysz, jak u Ciebie wybuja roślinnośc przyszłej wiosny.
Jeśli teraz nasadzisz cebul, wiosna powita Cię radosnym kwitnieniem.
Serio. A cudem, choć nie ogrodowym, jest mój grzybolek sukienkowy, hiihihihiihi
Ewunie Obie Miłe Bardzo, ogród to natura w miniaturze.
korzenie się wzajemnie przeplatają, obejmują, liście spadają , nawożą ziemię,
duże rosliny chronią korzenie małych i gdy ta symbioza się ustabilizuje, ogród nie potrzebuje wcale dużo pracy.
Dżdżownice sobie spulchniają glebę, mikroorganizmy mają dość próchnicy i azotu z opadających liści, czasem tylko grzyb szkodliwy zechce nam zepsuć radość ogródkowania ale to też w końcu jakieś wydarzenie

racjonalnościa i higieną nawożenia.
A najwygodniejszym wybiegiem, jest zadarnianie grządek.
Wtedy chwastom ciężko przeżyć , a my mamy pielenie z głowy:-)
Marioluś, to świetne i wdzięczne rośliny, a kordylina z powodzeniem zastępuje na grządce Phormium tenax, czyli czerwony len nowozelandzki. Zimuje w domciu, a szkarłaty długo utrzymują się po lenim opalaniu w ogrodzie.

Halinko, też bym chciała zatrzymać lato, ale brzoza już w połowie żółciutka i niechybnie szykuje się do wczesnego snu.
Tak, jak straty żołędzi pod leśnymi dębami, które dobitnie pokazują nam porę roku.
I mam nadzieję, że mój ogrodowy hibi, zdązy jeszcze pokazac czerwone oczko


A ja, zaraz zasuwam czyścić i polerowac swoje trofea!