Grażynko moja
Anna Scharsach rosła na pełnym słońcu na samym początku szpaleru, w przeciągu a i tak załapała sporą plamistość bo ona podobno ma to w genach. Bardzo słabiutka była po zimie ale zaczęła tworzyć pąki na wszystkich 3 pędach, oczywiście jak ja mam w zwyczaju zostawiłam jej tylko troszkę i rozkwitła tylko 3 kwiatami.
To jest ostatnie zdjęcie choć mam wrażenie że później też miała pąki

ciągle nie mam czasu żeby zrobić porządki w zdjęciach
Jesienią przesadziłam ją jeszcze bliżej początku szpaleru i rośnie razem z Long John Silver a na jej miejsce poszła inna która nie jest tak chorowita. O tej jej skłonności mówiłam mi Kamila i nawet odradzała mi ją, ale że ja uparty baran to musiałam na swoim postanowić
Majeczko już nie obcinałam ostatnich pączków bo myślałam że zmarzną i odpadną a ona w najlepsze rozwija po kolei swoje małe kwiatuszki

jutro muszę wziąć aparat i pstryknąć jej zdjęcie bo zadziwia mnie swoją mrozoodpornością - wczoraj rano było -5st.
Jeszcze ostatni pąk Casanovy stoi sztywno ale on chyba zmarznięty jest.
Mam owoce na
Eyes on Me czyli Bright as a Button i to zawiązane w Serbii

nie wiem co zrobić z nimi
Czy je zostawić żeby zmarzły i dopiero w zimie je wysiać, czy nie bawić się z siewem

korci mnie żeby spróbować co z takiego siewu wyrośnie
