Tę jabłonkę chciałam wyciąć już na samym początku ale mój mąż, który kocha cień zagroził ,że jak dam wyciąc jabłonkę to jego noga już nie stanie na ogródku. Nieszczęsna jabłonka o mało nie przyczyniła się do rozpadu małżeństwa.

Poszłam więc na kpropmis bo męska para rąk czasem się przydaje zwłaszcza że altanka czeka na reanimację i zostawiłam jabłonkę.Tej jesieni od września nic nie robiłam tylko zbierałam liście i opadłe jabłka. Dzień w dzień po dwa ogromne wory jabłek i liści. U nas na ogródkach nie ma kontenera na odpady ogrodnicze (podstawiają 2 razy do roku) więc każden wór z liśćmi to problem. Stanęło na tym, że zostanie przycięta. Wcześniej poczytałam o ratowaniu starych odmian itp.
Z tym cięciem było dokładnie tak jak napisał ERNRUD. Dozorca czyli mój M na drzewie a ja pod...

Jabłonka jakby wiedząc co ją czeka, na sam koniec dała kilka kilogramów dyżych , pięknych i smacznych jabłuszek.
Wiem,że wygląda okropnie...