Powrót Syringi marnotrawnej...
Czułam się ostatnio fatalnie, taki etap leczenia. Byłam na kolejnej wizycie u mojej pani doktor "od" boreliozy. Bylam w Niemczech (daleko nie mam

) po lek, którego w Polsce nie ma (wydałam prawie 100 euro

) i teraz ...będę się czuć jeszcze gorzej

bo w leczeniu tej choroby jest tak, że im gorzej tym lepiej

tzn. im gorsze samopoczucie doraźne, tym lepsze to oznacza działanie leków na infekcję. Więc choć nie jest miło źle się czuć, to jednak dobrze jest źle sie czuć, bo to oznacza zdrowienie

Dlatego życzcie mi złego samopoczucia jeszcze przez jakiś czas, żebym potem mogła w końcu poczuć się dobrze
Podsumowując: jest dobrze.
Przez jakis czas nie robiłam w ogrodzie dosłownie nic, bo nie mogłam się ruszać. Od przedwczoraj czuje sie troche lepiej, więc porobiłam troszkę. Na szczęście prognozują jeszcze parę dni ciepłej pogody, więc mam nadzieję, że zdążę ogarnąć najpilniejsze rzeczy przed zimą. Ważne jest usunięcie liści kasztanowca i to już prawie zrobione dzięki sprzętowi i mężowi

(oraz mojej desperacji

) Zostało multum do posadzenia, czyli najpierw do przekopania... Z tym gorzej, jak wiadomo, ale zrobimy, co mozemy, tzn. posadzimy, ile damy radę, a reszte przechowamy w pomieszczeniu do wiosny (kiedy to zapewne bedzie więcej sił do pracy

)
Zrobiłam dużo zdjęc jak zwykle, ale tylko kilka ściagnęłam na serwer. Na zachetę coś wrzucam, reszta potem.
Droga ze Świeradowa do Szklarskiej Poręby
Rabatka
