Jak już wcześniej wspominałem ,jadąc z mamą na lotnisko do Balic po ciotkę zahaczyliśmy o
Marysię. Ze znalezieniem domu nie było żadnego problemu, ma piękny kolor i wyróżnia się z otoczenia. Ze względu na ograniczony czas Marysia od razu pokazała nam swój ogród, bardzo ciekawy ogród, na bardzo wąskiej działce wije się jak wąż co go optycznie powiększa i co chwila z jakiegoś zakamarka wygląda niespotykany okaz:

Marysina gleba jest mocno gliniasta co wyjątkowo służy roślinom, rosną jak na drożdżach, dodatkowo ogród osłaniają wysokie drzewa , które sprawiają, że jest więcej wilgoci (niż np w moim sadzie gdzie gwizda ile wlezie) i przez to rosną tam m.in ponaddwumetrowe róże

Właściwie wszystko tam wspaniale rośnie a Marysia ma rękę i serce do roślin. W szybkim tempie obejrzeliśmy ogród, moja mama wpadła w euforię na widok marysinej miodunki wymuszając na Marysi podarowanie owej

Moja miodunka kipi już drugi rok, chyba za mało cienia i wilgoci. Ogród przybrał piękne jesienne szaty

Po wyjściu za ogrodzenie moim oczom ukazało się to i do tej pory nie wiem w jakim celu zostało postawione

W drodze powrotnej w oczy rzucił się bambus, który stał się obiektem pożądania i zamierzam jeszcze po niego wrócić z kilofem

Marysia posiada wysokie świerki, troszkę się wystraszyłem, że moje takie rozmiary osiągną bo rosną nbardzo blisko siebie, najwyżej puszcze na nie winobluszcza jak się ogołocą

Wracając w stronę domu dostałem oczopląsu bo tyle było ciekawych roślinek a czas gonił, były przeróżne mięty, miodunki, rudbekie, hibiskusy (jednego dostałem

) ... Marysia ma ogromną wiedzę o roślinach oraz prawie ogród botaniczny ( wszystko podpisane, mogłaby wycieczki oprowadzać

) . Blisko domu stała przepiękna hortensja, takiej pewnie się nigdy nie dorobię

Marysine kotki wodziły za nami łebkami przez okno. Następnie zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek a Maciek z Moniką wykazały zainteresowanie gośćmi, tzn Maciek od razu pozwolił mi wziąć się na kolana a Monika z przepiękną kitą latała wkoło fotela po czym usiadła na kominku i przyglądała się a następnie siadła na drugim fotelu i pozwoliła sie głaskać

Niestety dobiegła 15 i trzeba było się zbierać na lotnisko. Byliśmy u Marysi prawie 1,5 godziny a miałem wrażenie , że ledwo 10 minut, w miłym towarzystwie czas niestety szybko leci. Marysia jest bardzo sympatyczna i otwarta , jakby się ją już znało kupę lat, choć kto wie czy nie spotkaliśmy się już , 10 lat temu mieszkałem w Krakowie i okazało się, że Marysia też i to po drugiej stronie ulicy oraz obydwoje byliśmy związani z AR, na pewno gdzieś już się widzieliśmy

Od razu zapowiadam: Marysiu jeszcze wrócę

Ale już na spokojnie , żeby nigdzie się nie spieszyć. Dziękuję bardzo za przyjęcie i za dary
