Melduje ze dotarlismy. W sumie wczoraj (Bardziej dzis.) w nocy, ale od rana musialam ogarnac "zieleniak" dotychczasowy i obsadzic nowoprzybyly.
Z przewozem, ku mojemu niebotycznemu zdumieniu, nie bylo ZADNEGO problemu. Mala paczka keramzytu + duze pudelko z badylkami i nawet nie musialam otwierac torby z podrecznym. Owszem, rewizje osobista zaliczylo moje dziecko.

Bo cos zapiszczalo w "bramce"... Myslalam ze zejde ze smiechu - mlody uznal ze skoro go pan oglada, to chcialby dokladnie i podwijal bluze pokazujac gole brzucho.
Zaluje, ze wzielam tylko litrowy woreczek keramzytu... Balam sie ze mi zwina. A! Kupilam keramzyt czeski (W Spoldzielni Ogrodniczej.), w litrowym woreczku, z napisami na folii, takim dosc kolorowym - mniodzio - dwa wieksze opakowania, z przezroczystej folii, z karteczka wrzucona do srodka, to zupelnie inna bajka. Ten z malego worka jest drobny, taki fajniutki.
Dzis pierwsze to musialam ogarnac "zieleniak". Oj...

Charmaine dbala o roslinki, bardzo dbala, zeby nie wyschly.

Z fikusika, takiego co ma dlugie, waskie listki (No, na razie to 1 listek i zalazek drugiego.) wylalam wode, po czym przesadzilam go do swiezej ziemi. O ile pamietam, to nie jest roslina bagienna.

Z tego co widze, zle im nie bylo - jeden klonik tak poszedl, ze bym go nie poznala, z mlodziutkich hibkow 1 tez ma nowy lisc, Pinkowaty przywital nas 6 kwiatami stloczonymi na krzaku, Jajeczny tez rozwija paczki i beda 2 kwiaty, Drzewo ma 2 kwiaty, Czerwony ma duzo pakow i... mszyce. Zaliczyl oprysk. Zielistki podrosly i... zostaly nadgryzione i to nie zebem czasu a kocim pyszczem. Staly na stole, byl latwy dostep. Bella ma juz regularny boczny ped z jednego zaszczepka, drugi stoi, linearis ma piekny odrost na jednym pedzie, drugi wytworzyl malutki odroscik, czyli rosniemy. 3 z posiadanych hojek stoi w miejscu, ale juz mi wiadome, ze one sluza do cwiczenia cierpliwosci. Cytrynka wyprostowala listki, ale nowego na razie nie ma. Zbior pomidorow calkiem zacny.
Doromichu, ten wielki klonik chyba sobie bajki pomylil - wzielam go do salonu, zeby Charmaine go podlala od czasu do czasu, zastalam pol metra krzaka z pakami kwiatowymi. Co ciekawego? WSZYSTKO! Hoje, aeschynanthusy, ceropegia. Ta ostatnia sliczna - malenkie listeczki, każdy jak malusie arcydzielko, z rysunkiem kresek i plam. Niezwykle filigranowa roslinka.
Justus, mnie rowniez bylo milo, choc szkoda ze tak w biegu. Mam nadzieje to nadrobic w przyszlosci. Roslinki przezyly chyba bez szwanku, gorzej z "metkami". Porobilam nowe bo miedzy wizyta u Ciebie a wylotem, rosliny siedzialy w pudelku z keramzytem, wiec zrobilam im opaski z paseczkow papieru i tasmy... Cholercia, wytrzepaly sie w podrozy bo jak zmokly to sie rozkleily. Czesc zostala, czesc będę musiala identyfikowac.
Amara, lajcik. W obie strony wiozlam "badyle" i nikt sie nawet nie zajaknal. Bardziej sie balam keramzytu.
Malachitku, skala calkiem spora w istocie - pudeleczko mniej wiecej 25x25x7cm.

Swoja droga, ciekawy swiat - dziecku wode z niekapka wyleja bo nie wolno, niemowlaka obmacaja bo "pisnal na bramce", a litrowy worek "czegostam" idzie sobie na luzie.
