Misiu - to piękno irgi można było dopiero zobaczyć po wydobyciu jej z tego gąszczu. Nasz pomocnik był zdziwiony, że taki krzew u nas rósł.

Martwię się, bo właśnie irgi i jałowce źle znoszą przesadzanie. Panowie dokładali wszelkich starań, żeby jej nie uszkodzić. W nagrodę zrobiłam im... naleśniki.
Elu - mam jeszcze sporo cebulowych do posadzenia, głównie tulipany. Zwlekam, bo musiałabym usunąć inne, jeszcze kwitnące kwiaty.
Dzisiaj od rana ciężko pracowałam, ale pogoda była super. Nie padało i nie wiało.
Poszłam za ciosem i przesadziłam krzewuszkę o znacznych gabarytach, reszta to były drobiazgi. M dzień spędził przy kopaniu dołów pod borówki. Musimy przesadzić dwa dość spore krzaki (za dużo cienia), no i zamówiłam jeszcze sześć nowych.
Znalazłam trochę czasu dla róż i zaczęłam podsumowywać miniony sezon. Nie należał do najlepszych. Najpierw M skutecznie wyautował sporo róż, a potem zaczęły się choroby, głównie czarna plamistość.
Przyjęłam zasadę, że punktem wyjścia jest ich stan na dzień dzisiejszy.
Ze starszych róż na szczególne uznanie zasługują:
Planten un Blomen - kolejny sezon przetrwała rewelacyjnie. Kwitnie praktycznie bez przerwy, nie imają się jej choroby. Rozrosła się w okazały krzaczek i muszę zapewnić jej więcej miejsca. Ma jedną wadę - trudno jest zrobić jej zdjęcie. Musicie mi uwierzyć na słowo. Naprawdę jest piękna.
Kolejna róża to
Caramella. Prezentowane zdjęcie tego może nie oddaje ale chciałam pokazać cały krzak. Bardzo się rozrosła. Pięknie kwitnie i nie daje się chorobom.
A tak kwitła latem...
Na szczególne uznanie zasługuje
Cinderella. Bardzo ucierpiała przez opryski eMa. Musiałam wyciąć sporo pędów z samego środka. Jest to róża o sztywnych pędach, praktycznie nie wymagających podparcia, mimo znacznej wysokości.
A tak wyglądały jej kwiaty w szczycie kwitnienia.
Moja ubiegłoroczna faworyta - Sahara na początku jesieni uległa czarnej plamistości i niestety nie załapała się na podium, mimo, że dalej uparcie kwitnie.
Róże sadzone jesienią ubiegłego roku w większości dzielnie się sprawowały. Nie chorowały.
Tutaj nie mam najmniejszych wątpliwości.
Hansestadt Rostock urzekła mnie absolutnie. Oczywiście jest to moje, subiektywne odczucie. Wg mnie jest przepiękna.
A tak kwitła w lipcu ...
Równie pięknie i zdrowo prezentowała się przez cały sezon
Sommersonne. Do końca nie wiadomo, czy to na pewno ona. Mam jeszcze drugą ale na porównanie za wcześnie.
Z trzecim miejscem mam dylemat. Dwie róże, którym nie potrafię zrobić zdjęć, rosły sobie i kwitły nie stwarzając żadnych problemów. Obie radosne, takie, na widok których nie sposób się nie uśmiechnąć, mimo, że daleko im do górnej półki.
To
Blac Forest i
Schöne Koblenzerin.
Ciąg dalszy nastąpi.
