Ewuniu muszę to poupychać gdzie się da. Mam jeszcze do wsadzenia około 20-30 tulipanów i tyleż samo narcyzów,ale na róże czekam! Wsadzę róże i do towarzystwa te tulipany i narcyzy.Wychodzę z założenia,że cebulowe zawsze się gdzieś wciśnie
Pani Kotowa jest średnio miła, wywodzi się z tych ,na które można patrzeć,ale broń Boże nie dotykać!
A ja chciałabym takiego mruczka na kolana! i do drapania za uszkiem!
jonatanko u mnie wszystkie lilie są odporne na zimę,bo jak je sadzę,to mówię im po cichutku,że mają dzielnie rosnąć ,bo za leniwa jestem na wykopywanie a do okrywania to już mam dosyć roślin

a tak serio,to miałam już Casablancę, w 2009 roku,jesienią kupiłam ja wraz z innymi. Ale niestety zapomniałam,że kupiłam i w foliowej reklamówce przetrwały zimę w garażu.W następnym roku,coś koło czerwca,znalazła je ( w tym garażu)moja mama. O dziwo miały zielone pędy długości 30-40 cm! Ale blado-zielone, chude. Wsadziła je do ziemi,obok tarasu(który jeszcze wtedy był tymczasowym tarasem). Potem przyszli panowie brukarze,robili taras docelowy i zapytali gdzie mogą składować resztki pociętej kostki,więc wskazałam im miejsce obok(no skąd ja mogłam wiedzieć,że tam są lilie,przecież ich tam nie wsadzałam!)Dopiero w następnym roku ,przyjechała mama i robiąc porządek przy tarasie,zobaczyła,że w gruzie wyłania się coś zielonego (sama już nie pamiętała,że wsadziła tam te lilie) .Zostały odgruzowane,przeproszone i pięknie kwitły.W następnym roku kwitły równie pięknie albo i piękniej. I dopiero ostatniej zimy,mój biszkoptowy burek wykopał megadziurę obok tarasu,łuski lilii leżały w obrębie kilku m! Nawet nie wiem kiedy,to zrobiła. Klęłam i zbierałam te łuski,wrzucałam do dołu i zasypywałam zmarzniętą ziemią. No i po tym, to już Casablanca się nie pokazała,ale za to żółta ( jest na fotkach z liliami) tak się rozmnożyła z tych łusek,że mam jej chyba z dziesięć albo i lepiej teraz.
W ogóle z mamcią jest fajnie w ogródku,robiłam w tym roku odkłady powojników dla naszej forumowej koleżanki. Z trzech odłożonych ostał się jeden! Jest już u niej w ogródku, drugi został zasikany przez kota i zrobił się suchy (odkryłam,że tam właśnie Pani Kotowa ma letnią kuwetę ) a trzeci odłożony został " naprawiony" przez moja mamcię właśnie. Ja pytam: co robiłaś? Mama: a nic,tak sobie chodziłam i podwiązałam tego powojnika,bo mu coś gałązka opadała,już któryś raz. (a ja byłam pewna,że mi pies albo wiatr wyszarpuje to przysypane ... ) ehh
