Tomasz II pisze:No niestety nie jest, ale jeśli ma się stare, 4-5-6 letnie hosty to raczej jest
Tomaszu czy znasz wyniki testu?
Przeprowadzonego przez :
MIECZYSŁAWA CAJZA, LIDIĘ ZIELIŃSKĄ
Instytut Ochrony Roślin
Zakład Wirusologii i Bakteriologii
Władysława Węgorka 20, 60-318 Poznań
"Test ELISA (na obecność HVX)
Testowi poddano partie roślin wysadzonych w latach 2002?2006, o różnych rodzajach
objawów i nie wykazujące objawów chorobowych. W wyniku testu stwierdzono, że
porażone przez HVX są wszystkie rośliny z partii zakupionej i wysadzonej do gruntu
w roku 2003. W roślinach starszych i młodszych HVX nie stwierdzono".
Strona się nie otwiera. Może i dobrze
Rok 2003 był najgorszy to prawda. Ale skoro rośliny z tego okresu (załóżmy, mają już 5 rok życia) byłyby zarażone, to mnożone z nich miałyby wirusa widocznego nawet w fazie sadzonki.
Zdecydowana większość pokazuje objawy do 3 roku, a niektóre już nawet w pierwszym( So Sweet, Golden Tiara). Wyjątkiem są sieboldiany, u których wylęg może trwać nawet do 7 lat. Takie są wyniki wieloletnich badań doktora Bena Lockharta z University of Minnesota, który ma największe doświadczenie w badaniach wirusa HVX.
Poza tym, po tym szoku 2003 robi się wiele, aby to powstrzymać. Istnieje nawet specjalne zrzeszenie hodowców holenderskich o walkę zdrowych roślin. Są to raczej hodowcy indywidualni.
Największe zagrożenie to hurtowe, komercyjne firmy holenderskie. Przed wszelkim zakupem trzeba się więc dopytać, gdzie znajduje się źródło dostawy. Najczęściej trafiają one do supermarketów.
Wirus jest w Polsce - to żadna tajemnica, i myślę, że dobrze będzie sie miał przez najbliższe lata przez wzgląd na niedbalstwo i ogólne opóźnienie z nowinkami.
Myślę, że dobrze byłoby mieć pod ręką test, by za każdym razem zbadać nowy zakup, zanim posadzimy to do ogrodu.
Ostatnio przejrzałam swoje hosty i niestety muszę z przykrością stwirdzic, że trzy mnie bardzo zaniepokoiły. Są to trzy hosty kupione wysyłkowo w tym roku na wiosnę. Są to Lady Isobell Barnett, Golden Waffles, Blue Edgar. Podejrzewam, że niestety są zainfekowane. Chciałabym miec pewnośc, bo blisko są i inne, których tym bardziej byłoby mi szkoda utracic.
Iwcia, wirus objawia się zupełnie inaczej.
Mam tylko małą wątpliwość do drugiej fotki, czy jest to Edger, bardziej mi wygląda na Fragrant Blue...ale mogę sie mylić. To przejaśnienie na jednym liściu to efekt zbyt intensywnego naświetlenia
Na pierwszej fotce to uszkodzenia mrozowe lub owadzie. Trzecia po prostu taka jest, pomarszczucha genetyczna. Liście przebarwiają sie w zależności od ich wieku i światła.
Tak, masz rację co do nazwy drugiej hosty. Przepraszam pomyliłam nazwy. Złote wafelki bardzo mi się podobają, nie wiedziałm jednak,że nowe liście są aż tak pomarszczone
och tak, Golden Waffels była krzyżowana z innymi między po to by przekazać pomarszczuchy nowym odmianom. Ale przygotuj sie na to, że to ślimakoida ( chodzi o tempo wzrostu), a mówiąc językiem zacnej Pidżamy "powolnica łokrutna"
Nie znoszę powolnic, dlatego nie mam Golden Waffels
Czy dużo czasu, może? Kto z nas może to wiedzieć ? Dlatego tym bardziej unikam ślimakoid.
Iwcia, temat wirusowy schodzi nam na humor trza sie opanować i wrócić do tematu, choć temat niewdzięczny.
Dopowiem jednak do "nietematu", że humor w tej sytuacji wskazanym bardzo jest
A niby skąd miała być ta świadomość, skoro historia odkrycia tego wirusa i zdiagnozowania jest dość krótka?
Niepoważne jest jednak to, że w Polsce o nim wiedziano ( skoro od razu go wykryto) , a sprawy nie nagłośniono. Kto wie, dlaczego nie zniszczono tych partii... czy w ogóle podjęto próbę ? Czy tylko ogłoszono i wsio? Czy przemowa miała na celu odnieść sie do uczciwych producentów, którzy te partie nabyli i aby Ci z humanitarnego punktu widzenia zniszczyli zarażony rzut i stracili kasę? Czy Słowacja po prostu nie myślała dotąd tak jak Polska...a jest tam jakiś wirus, ale on daleko, a pewnie tylko w Stanach... W 2003 świat zachodni doskonale wirusa znał i być może Holendrzy za wszelka cenę chcieli sie towaru pozbyć, zarabiając na nim grosze, ale JEDNAK! Myślę, że robią to do dziś, mając do dyspozycji ZBYT u nieświadomych odbiorców. Lub na zasadzie"uda sie " "Nie uda, ale nie zaszkodzi"
Dowodem na to jest przypadek Hallson Garden w USA z maja tego roku, o czym wcześniej pisałem. Rośliny miały certyfikat, ale i tak zostały tam przebadane. 3/4 rzutu była zainfekowana w stanie początkowym...
Nie sądzę, by nasi producenci, przyjmujący masowo towar holenderski żądali na rośliny certyfikatu. Dlaczego? Po pierwsze, brak im świadomości, wiedzy. Uznali, że hosty nie chorują i tego od lat sie trzymają. Po drugie nie mieliby takiego zysku, gdyby wykonali dość kosztowny test. Kultury handlu my sie jeszcze długo będziemy uczyć...
Tu jestem ciekaw, skąd pochodziły hosty rozprowadzane przez Ożarów w kapersach wiosną tego roku? Wszystkie 5 sztuk kupionych przeze mnie tzw. On Stage ( bo nimi nie były ) wykazały silne porażenie wirusem HVX po wyjściu z ziemi Od swojego stałego klienta wiem, że raczej wszystkie z owego rzutu były porażone, bo przesłał mi zdjęcie "podejrzanie wyglądającej funkii" , którą nabył pod nazwą On Stage wiosną 2008.
To już z resztą nieważne (acz z Ożarowem w tej sprawie na pewno sie skontaktuję) Zarażony materiał zapewne zaczął być mnożony tutaj i przez brak sterylizacji poroznoszono go na inne odmiany, które były dotąd od niego wolne. I tak z babci na dziadka, z dziadka na córkę, z córki na wnuczka, potem na sąsiadkę ciach ciach, masowo, nożami ...i tego procesu już się niestety nie odwróci.
Ale... nie tragizujmy!
Przecież to, że wirus trafił do nas w 2003 roku nie oznacza, że zarażono wszystkie rośliny. Andrzeju, masz hosty od wielu lat, czy są zawirusowane? Nie trzeba kupować roślin w marketach ( a jeśli nawet to można przecież taką posadzić i obserwować), o podejrzanym wyglądzie i wszystko będzie dobrze. To jesteśmy w stanie uczynić. Przecież nie hodujemy host na masowa produkcję, nie musimy ich bronować, podorywać itp.
A jeśli trafi sie w kolekcji okaz zarażony, to co? Usuwamy go i już. Wiemy przecież jak postępować, by go nie roznieść. Na litość: wirus nie rozprzestrzenia się w prywatnych kolekcjach jak na łanach holenderskich.
Kolega ma zawirusowanego Gold Standard od bodajże 5 lat ( przywiózł go z Germanii). Już dwa lata temu prosiłem, aby go usunął. Wirus nie zaraził jednak host w bezpośrednim sąsiedztwie. dziwiłem sie jak to mozliwe, bo on z tych mocno grzebiących.
W 2004 usunięto na Zachodzie większość zarażonych partii i odnawiało się je zdrowe ( niestety jak pokazał czas niektórzy Holendrzy nie do końca byli uczciwi). Na przykład w 2004 masowemu zarażeniu uległ El Nino. Od 2005 nie zanotowano, ani jednego przypadku choroby u tej odmiany. Oczywiście mam tu na myśli towar dopuszczony po badaniach w obieg, bo co zostało w naszych ogrodach to zostało. Nie przesadzajmy. Jeśli mam El Nino czwarty rok i nie pokazał dotąd żadnych oznak chorobowych to raczej znaczy,że jest ok. Czy mam na siłę widzieć w nim wirusa, bo jest z fatalnego roku?
Tardiany są bardzo podatne na HVX, a tę podatność mierzy się nie w możliwości zarażania się ( żadna hosta nie jest odporna na wirusa), lecz w czasie w jakim dana odmiana go pokazuje. U tardian jest to rok.
Powtórzę to, co uważam za święte słowa - Sokrates: największą przyczyną wszelkich nieszczęść jest brak wiedzy i świadomości.