Witajcie.
Sorki, że nie odpiszę każdemu z osobna, ale ledwo żyję.
Bożenko - babciabenia - witaj.
Ręce mam jak orangutan od ganiania z konewkami i podlewania a raczej ratowania wszystkiego co tylko się da.
Temperatura zamiast maleć stale rośnie.
Dziś padł następny rekord.
Wszystko w oczach więdnie mimo podlewania.
Wody już brakło dwa dni temu, chociaż zapas był spory.
Oczko już drugi raz zalane świeci pustką a rośliny w nim rosnące chyba będą ugotowane, bo resztka wody jak zupa gorąca.
W cieniu termometr dobił do 40 stopni w południe, co stało się nie do wytrzymania.
Na dodatek od wczoraj przyszło nam sprzątać drewno do kominka, które wprawdzie już jest suche, ale za to my spłynęliśmy wodą przy jego sprzątaniu.
Jeśli ktoś powie, że klimat się nie ociepla to odetnijcie mu język za takie gadanie.
Nie pamiętam jak długo żyję, takiego upału i to tak długo trzymającego.
Żeby nie być gołosłowną cyknęłam kilka fotek na żywo.
Sami zobaczcie jak wygląda wiele z moich roślin.
Owoce też nie lepiej wyglądają.
Malin w tym roku nie będzie.
I kto wie czy nie trzeba będzie sadzić na nowo.
Na szczęście nie wszystkie są w takim stanie chociaż większość tak wygląda, ale aż boję się myśleć co będzie zimą, kiedy mróz przyciśnie te wszystkie rozhartowane i przegrzane rośliny.
