Ratunku! Wyjeżdżam na 9 dni, nikogo nie będzie w mieszkaniu. Mamy ze trzy kwiatki, które tego chyba nie wytrzymają... Kupiłam urządzenia do podlewania. Składają się z takiego stożka ceramicznego, przez który ma się przesączać woda. To akurat działa - przez noc kwiatki wypiły wodę ze stożka. Ale stożek to nie wszystko, jest mały. Na niego nałożony jest kapturek z otworem na wężyk. Wężyk jest tam mocno zamocowany i długi. Według instrukcji jego drugi koniec należy zanurzyć w takim pojemniku z wodą, żeby poziom wody był PONIŻEJ stożka wbitego w doniczkę.
Jak do jasnej ciasnej woda w wężyku ma popłynąć pod górę!? Sądziłam, że to będzie na takiej zasadzie, jak kiedyś wybierało się śmietankę ze szklanej butelki z mlekiem. Brało się wężyk i zanurzało w śmietance, a drugi koniec wkładało do buzi. Trzeba było pociągnąć dobry łyk, żeby zassać śmietankę. Potem można było skierować wężyk do garnuszka i śmietanka rzeczywiście płynęła pod górę, zassana jakimś ciśnieniem. Ale ale, wężyk jest umocowany w kapturku tak, że nie można go objąć ustami i zassać!
Czy ktoś wie, jak to obsłużyć? potrzebuję szybkiej odpowiedzi, bo o 13.00 mam pociąg

Jeśli nie, to chyba skorzystam z innych sposobów typu mocne podlanie i ustawienie w cieniu.