Zosieńko, patent z okrywaniem Sympathii do wykorzystania głównie na odludziach, no chyba, że ktoś ma ładny dywan, to można i nawet w centrum wsi

. Praca przy thujach jest wyzwaniem, głównie ze względu na komary, które mieszkają w żywopłocie i tną niemiłosiernie w różne części ciała a potem poniedziałek, po powrocie do pracy, drapanie się w niektórych pogryzionych miejscach bywa krępujące, bo one gryzą nawet w pupę

.
Aniu, dziękuję za miłe słowa. No cóż, w ubiegły weekend tylko jedna róża miała rozwinięte kwiaty. U mnie wegetacja jest zawsze opóźniona. Dziś nie mogłam być na działce ale jutro już tam śmigam i liczę na różane widoki, nareszcie i u mnie!
Ilonka, moje brabanty to stare wygi ale dopiero w ubiegłym roku zaczęły rosnąć jak szalone i trzeba je jak najprędzej ciąć, bo ja wiem, że one potrafią szybko zrobić się brzydkie. Masz rację, stosunki sąsiedzkie, nawet na osiedlach domków jednorodzinnych, ewaluowały w niedobrą stronę. Widzę to u moich rodziców. Starsze pokolenie się odwiedza, chętnie rozmawia a "nowi" kupując posesję najczęściej odgradzają się murem i niechętnie integrują z sąsiadami.
Aniu, ja też chwalę sobie towarzystwo czujnego sąsiada, który mieszka w pobliżu, w takim domku, jak nasz, przez cały rok. Pewnie dzięki niemu nie mieliśmy nigdy przykrej niespodzianki przez wszystkie te lata, kiedy mamy tam działkę

. Ale faktycznie, będąc sama albo tylko z dzieckiem, nigdy nie zostałabym tam na noc.
Krysiu, jeżynę zbieram i zawsze żałuję, że nie da się wejść do środka tego gąszczu. Jemy te jeżyny z jogurtem i miodem. Mniam...

.
Marysiu, byłam, widziałam

. Śliczna jest! A ta nasza od "Krokodyla", fiu, fiu jaka w tym roku zjawiskowa!
Jutro jadę na działkę i aż boję się co tam zastanę, bo u nas susza okropna już od długiego czasu a moje roślinki muszą sobie radzić same

. Najbardziej martwię się o mikrusy lobelie, które mają płytko korzenie i rosną na "patelni", o bodziszki, które były wykopane z piaszczystej ziemi i o przesadzoną spod brabantów Rosarium Uetersen o hortensję, która przecież lubi wodę, o borówki, o .... no, dużo mam tych obaw.
Róże w ubiegłym roku podżerała bruzdownica, która w tym roku jakby odpuściła ale za to...plaga ogrodnicy niszczylistki

. Pierwszy raz widzę coś takiego! Ciekawe ile jeszcze plag różanych będzie mi dane poznać

.
Maigold jest okropnie atakowana przez tę paskudną niszczylistkę, która zniekształca jej kwiaty. Ale i tak bardzo się ucieszyłam z tego kwitnienia

. Widzę, że jednak trzeba będzie panienkę przyciąć, żeby chciała się zagęścić.
A tutaj Maigold z mojego osiedla. Od tej róży zaczął się mój zachwyt nad tą odmianą

.
Takie były iryski syberyjskie tydzień temu.
Czy ktoś mi powie dlaczego ta choinka uschła?
Ech, siedzę sobie na kanapie, wypoczęta, kawkę piję a wolałabym o tej porze zmęczona wrócić z rabatek

.