Wróciłam. Nie wiem, czy ktokolwiek zauwazył, że mnie nie bylo, ale własnie wróciłam
Byłam na kolejnej wizycie u specjalisty od choroby z Lyme. Ogólnie mowiąc, wszystko OK, spektakularnych zmian nie ma, ale to "normalne", jeszcze na to za wcześnie, dostałam kolejny nowy zestaw antybiotyków (sa zmieniane co dwa, trzy miesiące, żeby nie uodparniać bakterii i atakować je z różnych stron) i kilka nowych zaleceń. Pani doktor usmiechneła się i powiedziała, że była pewna, że gdy tylko poczuje jakąkolwiek poprawę, to polecę z łopatą do ogrodu i pojadę w góry, ale nie protestowała, powiedziała tylko, żebym słuchała swojego organizmu i dawała mu czas na odpoczynek.
Na co ja, że ja przecież właściwie cały czas odpoczywam z małymi przerwami na ogród i spacer w góry z psem

Okazuje sie, że pani doktor też jest miłośniczką czworonogów

za jakis czas bedzie chciala adoptować bezdomnego psiaka i wtedy być może pomogę jej w znalezieniu pieska odpowiedniego dla jej rodziny
Co do ogrodu, to nie rozwijałyśmy tematu, ale ustaliłyśmy tylko, że kwiaty są bardzo ważne w życiu
Mozna powiedziec , że moja perspektywa posiadania sił do pracy w ogrodzie jest coraz lepsza, choc nadal odległa
Wyjazd przeciągnął sie do dwóch dni, bo wizyta była późno. Dotąd zawsze to byl jednodniowy wyjazd, ale tym razem zrobiła sie noc i nie byłam w stanie wrócić do domu, oczy odmówiły posłuszeństwa i ..zatrzymałam sie na nocleg u męża

Technicznie to czułam się, jakbym odwiedziła kochanka w innym mieście

Kiedys tam mieszkałam, teraz czuje sie tam jak turysta w podróży. Wiedziałam, że będę żalować

ale nie było rady

Mam na myśli to, że oczywiście nie wyspałam sie kompletnie, łóżko było za twarde (w domu śpię na materacu "przeciwbólowym" z pianki dostosowującej kształt, a tam jest zwykłe), poduszka była za duża, powietrze było za suche, w mieszkaniu za gorąco, za oknem miejskie odgłosy i świecące latarnie... Obudziłam się z solidnym bólem głowy

Nawet pies sie nie wyspał

Potem jeszcze teściowie i mój ojciec, bo skoro juz tam sie zatrzymałam, to oczywiście odwiedziłam... Wyruszyłam do domu ok. 13-tej. Gdy juz w końcu dotarłam na swoje podwórko, "usłyszałam ciszę", "moje" ptaki i wciągnęłam do płuc pachnące bzem i azalią pontyjską powietrze - poczułam, że jestem uratowana

Obym nigdy więcej nie musiała spać w mieście!
