Jestem, jestem i ściskam wszystkie miłe koleżanki forumowe

w piękniejszych niż ostatnio okolicznościach majowej przyrody

.
Ach, czas tak szybko biegnie a ja ciągle szukałam chwili, kiedy po ogarnięciu codziennej krzątaniny zrelaksowana zasiądę do laptopa z weną pisarską i uzupełnię wpisy w swoim wątku i Waszych ogródkach, ale ta chwila coś jakoś nie chciała nadejść aż do dziś

.
Renatko, Aniu, Ewo, Zosiu, Kasiu, Krysiu, kwestia lobelii w tej chwili nie jest pewnie już tak zajmująca, prawda?

Teraz już wszystko pcha się do słońca, kwitnie i pachnie więc lobelia ma ostrą konkurencję. Wysadziłam ją dopiero w ten weekend. Ciekawe czy da sobie radę, bo w tym roku łączki z lobelii mam na samej patelni a zawsze były w półcieniu gdzie im dobrze szło.
Marysiu, jaki szykowny Twój Maigold z taką elegancką podpórką

i widać, że nabiera ciała

. Widzę, że prowadzisz ją jak pnącą, bardzo ładnie do wygląda. Świetnie zimuje ta róża, prawda? Fajnie, że masz już na niej pączki. Wydaje mi się, że moja ma mniejsze listki a już na pewno ma krótsze boczne pędy.
W ogóle jeżeli chodzi o róże, to ogromnie cenię sobie w nich cnotę mrozoodporności. W tym roku na wiosnę wykopałam tyle przemarzniętych róż, co nigdy w życiu

. Właściwie, to przez wcześniejszych kilka lat przemarzły mi chyba tylko dwie róże, a w tym roku pożegnałam się z wieloma. Liczyłam się z tym, bo na zimę okryłam bardzo dobrze tylko te, na których mi najbardziej zależało a reszta miała szkołę przetrwania i testy na odporność. Co tam jakieś nic nie mówiące certyfikaty ADR, phi!

Certyfikat PZC (Przetrwała Zimę w Czapielsku) to jest dopiero znak jakości!

. Tak więc certyfikatu nie otrzymały Chopiny (niewielka szkoda, bo drapaki. Może coś by tam nawet się wykluło ale one u mnie i tak brzydko rosły więc wykopałam), Fresia (jedna z trzech. Szkoda, bo ładny krzew), Gruss an Aachen (dwie z trzech. Szkoda, bo ładne krzewy), Gloria Dei (niewielka szkoda, bo drapak).
Mocno w kość dostały stary Westerland i już myślałam, że nic z niego nie będzie ale przesadziłam go w inne miejsce i puszcza pędy. Był bardzo solidnie okryty ale on ma złe miejsce i już latem widać było, że przeszkadzają mu rozrastające się brzozy. Najstarsza Compassion, cięta do ziemi. Do Compassion mam pretensję, bo była bardzo solidnie okryta i zima była łagodna a ona kolejny raz udaje, że umiera z zimna.
Niektóre róże cięte były tylko na samych czubeczkach pędów albo i wcale więc zasługują na certyfikat PZC i polecenie na forum. Może ktoś skorzysta

.
Obydwie Sympathie (jedna na południowej ścianie solidnie okryta, druga na ścianie zachodniej kompletnie bez okrycia), Maigold

(moja kochana wczesna bezproblemowa róża, zimowała kompletnie bez zabezpieczenia) New Dawn

(bez okrycia), Maiden's Blush (bez jakiegokolwiek zabezpieczenia ale to jest taka trochę "dzikuska" więc się spodziewałam), The Fairy (miała wysoki kopiec, pędy bez okrycia), Heidetraum (odporna okrywówka, miała mały kopiec), Raubritter (bez zabezpieczenia, nawet nie miał kopca).
Reszta róż jako - tako.
Nabiegałam się ostatnio z konewką po ogrodzie, bo z deszczem u nas cienko. A my nie mamy wody z kranu, tylko czerpię ja ją sobie ze studni, takiej prawdziwej wsiowej z wiadrem i korbą. Studnia powstała dawno temu, jak jeszcze na działce nie było nic oprócz pustego zaoranego pola. Pojęcie młodych małżonków o czymkolwiek związanym z działką było wtedy tak samo bogate, jak i sama działka, czyli pojęcia nie było żadnego. Ale pomysł na studnię już był. Tylko, że młodzi małżonkowie nie spodziewali się, że stawiając studnię na samym końcu działki (żeby na razie nie przeszkadzała) a potem domek i nasadzenia przy nim na drugim końcu, w odległości ok. 50 metrów od tej studni, zapewniają sobie intensywne spacery z konewkami na lata. Tym bardziej, że już nie taka młoda małżonka, której z wiekiem nie przybyło jak widać roztropności, wyznaczyła później miejsce na borówki amerykańskie, przy południowej ścianie domku (żeby się wygrzewały do słodkości) a jak coś jej się podejrzanie sucho przy nich wydawało nawet po deszczu, to dopiero zadarła łebek do góry i zauważyła, że domek ma taki wystający daszek, który te borówki od deszczu chroni. A borówki, jak wiadomo, wodę lubią... No to teraz sobie tak z tymi konewkami właśnie pomykamy.
Borówki są teraz obsypane kwiatami u dołu na starszych pędach. Czytam, że powinnam je ciąć, żeby odmłodzić krzewy ale taki mi szkoda owocowania, bo młode baciki nie mają tyle kwiatów.
Kwitną poziomki i truskawki
Moje dzieci lubią zielony groszek. Zawsze trochę go sieję.
Szczypiorek, który aż szkoda mi ciąć. Czy te kwiatostany powinno się ucinać? One są bardzo ozdobne

.
Kwitnie sadzona ubiegłego lata jabłoń Kosztela. Nie wiedziałam, że kwiaty jabłoni tak pięknie pachną. Podobnie, jak bzy, tylko mniej intensywnie.
Będzie kompot z porzeczek. Mam od kilku lat malutki krzaczek na kiju ale posadziłam już zwykły krzak i zobaczymy co z tego wyjdzie. Porzeczki niektórym rosną jak chwasty ale nie u mnie. Dwa krzaki już mi się kiedyś zmarnowały ale nie poddaję się i posadziłam w tym roku kolejny.
Kasieńko, to liliowce od Ciebie na rabacie, która dopiero powstaje

.
