Aniu, może masz i rację z tym mrozem. Jak idzie fala, to może wszystko zniszczyć. Przypomnij się póxniej może ukopię kawałeczek. Moja siostra też sobie ukopała we wtorek.
Monia, mam, mam. A Tobie wzeszły? Pokażę je za chwilę.
Dominiko, jak zwykle nie zapisałam nazwy

. Ale raczej to nie ona. To ma być mała kulka.
Aniu, Anabelka bedzie juz druga. Nie sądzę, żeby u mnie duża urosła. U Isi, naszej forumowiczki, ma najwyżej 120 cm. I nie rozrasta się na szerokość. Szachownice dostałam od sąsiadki. Tak samo jak Psi ząb. Są naprawdę warte posiadania, wyglądają nieziemsko. Omieg też warto mieć.
Jula, ja po prostu nie wyrabiam. Powinnam własnie prasować, bo góra urosła taka, że niedługo nie bedzie gdzie kłaść. Cały dzień ani na chwilę nie usiadłam Cały czas coś robię, przede wszystkim w ogrodzie. Powoli zaczynam doprowadzać go do porządku.
Dosiu, szkoda, że internet szwankuje.U mnie działa, ale co z tego jak mogę zajrzeć dopiero teraz, a i tak mam wyrzuty sumienia, że nie prasuję, tylko siedzę z Wami. Mój Fleszo co chwila mnie atakuje, żeby piłeczkę porzucać. A w przysiadzie łatwiej zaczepić

Chwastów od groma. Przy okazji wyrównuję brzegi rabat.
Paulinko, to niedobrze. U mnie jest sporo hortensji. Może jeszcze dowiozą jeśli zobaczyli, że ładnie zeszły.
Małgosiu, wiem, że ona łatwo się ukorzenia, ale jestem niecierpliwa i chciałam mieć już większą. W zeszłym roku kupiłam jedną, w tym drugą. Już się nie mogę doczekać kwitnienia.
Ewo, jak ja dawno u Ciebie nie byłam. Nie wyrabiam z czasem. A co wejdę to coraz więcej powiadomień z wątków.
Masz rację, że zakupy roślinne bardzo cieszą.
Dzisiaj musiałam kupić choć pelargonie. Ale na razie muszę przystopowac z zakupami, bo zbyt dużo innych wydatków. Same imprezy, imieniny. 2 miesiące mam z głowy. Chociaż nie sądzę, żebym się powstrzymała choć przed drobnymi zakupami.
Dzisiaj znowu był pracowity dzień, ale nie cały wykorzystany na prace w ogrodzie.
Dzisiaj pierwszy raz w życiu przeżyłam oblężenie na parkingu przed marketem. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Wjeżdżając już mi się coś nie podobało, ale jak podjechałam dalej, już wiedziałam, że ugrzęzłam. No, ale jak już wjechałam poszłam na te zakupy. Byłam zła, bo weekendowe zakupy zrobiłam już dla siebie w poniedziałek, bo przypuszczałam co może się dziać. We wtorek dowiedziałam się, że w piątek będę miała gości, więc rad, nie rad musiałam udać się do sklepu. Miałam jechać od samego rana, ale syn wybierał się do kolegi, więc pomyślałąm, ze najpierw go odwiozę, a potem skoczę na szybkie zakupy. Zakupy były w miarę szybkie, ale gorzej było z wyjechaniem. Wiecie, że siedziałam godzinę w samochodzie, bo cały czas blokowały mnie wyjeżdżające samochody, a nikt nie chciał mnie wpuścić. Tak więc do domu dojechałam dopiero około 15. Cały plan dnia wziął w łeb. No, ale i tak sporo zrobiłam. Nareszcie wysprzątałam samochód, bo wstyd było kogokolwiek wozić. No i obczyściłam z chwastów i wyrównałam brzegi na prawie wszystkich rabatach z przodu. Zostałą mi tylko ta z rododendronami. Pewnie jutro nici z pracy, bo zapowiadają deszcz. Zobaczymy.
A teraz obiecane tulipanki dla Moni
