
M się martwi o młode drzewka w sadzie, z których pozdejmował osłony, ja trochę myśle o pnących różach, bo też już zostały pozbawione agrowłókniny...ale wierzę, że sobie królewny poradzą.
Zapomniałam wczoraj zeznać, że oprócz nasion lobelii kupiłam jeszcze nasiona czarnuszki, koleusa i szarłatu. Nie mam doświadczenia z ich sianiem, wygląda na to, że sieje się wprost do gruntu, ale muszę jeszcze poczytać.
Helenko, no tak zamawianie jednej torebki przez internet nie bardzo ma sens...Ja swoje też zamawiałam taką drogą, bo mimo dostępu do większych sklepów nie widziałam w nich wielu roślin. Wczoraj szukałam nasion dalii, bo Dzidka-Żabeczka podsunęła mi swój patent - że po prostu sieje każdego roku i traktuje je jako jednoroczne, nie bawiąc się w wykopywanie i spodobała mi sie taka opcja, ale...nie ma nasion

Jaga, faktycznie moje krążki nadawały się do oprawienia w ramkę i koniecznie umieszczenia w dziale eksponatów "Najczęściej popełniane błędy ogrodnicze". A jeszcze "w temacie" piennej róży - jak juz gdzieś pisałam, swoją dostałam przypadkiem, nie wiedząc o przechowywaniu zupełnie nic i też nie mogę powiedzieć, żebym po roku była jakąś jej ogromną wielbicielką (chociaż mam takie jedno miejsce, gdzie bardzo dobrze pasuje) - wprawdzie zakwitła wcześnie i przepięknie, ale potem dopadły ją wszystkie mozliwe choroby i praktycznie nie kwitła ponownie, prezentując głównie z lekka ogołocone gałązki. A więc nadchodzący sezon będzie chyba stanowił ostateczną próbę

Milena zapraszam Cię, nawet jeśli poprzestaniesz na przeczytanej 1/3 mojego wątku, co i tak - uważam - jest sporym osiągnięciem

Niestety w temacie mieszkaniowym totalny zastój...wprawdzie teoretycznie możemy wynieść się na wieś, nie czekając na to, aż je sprzedamy ( i bez tego byc może wystarczy na konieczną wymiane okien), ale wiem, że wtedy będzie nas czasem zimą kusiło ciepłe i wygodne miejskie mieszkanko (zwłaszcza że to nie jest typowa "szuflada" w bloku) i znowu zaczniemy życie "w rozkroku", co jest jednak bardzo uciążliwe...

Baśka...fakt, najważniejsze jest wyjście ze zniechęcenia


Monika, no to kolejny przyczynek do zastanowienia się nad piennymi; w każdym razie już wiem, że jeśli w ogóle - to w donicy.