Kiedy do mnie przyjechała........przypierdaczyło nam śniegiem i to tak, że mój wielce ambitny plan wyprawy do lasu/Łeby spalił na panewce.
Maleństwo oczywiście dojechało bez doniczki, z całkiem nieźle rozbudowanym systemem korzeniowym a mnie szkoda było go jej pozbawiać. Najpierw trafiła do plastikowego pojemniczka (to była faza obwąchiwania się) a potem kiedy stwierdziłam, że bez ziemi ale z korzonkami "daje radę"...do koszyczka "wymoszczonego" folią.
Obłożyłam ją kamykami, żeby sie nie kiwała i stała stabilnie. Jak widać na powyższych zdjęciach dziewczyna daje radę

Musi poczekać na swój domek. Raz, że jeszcze wszystko zasypane, dwa, że jakiekolwiek przytachane teraz drzewo/kora byłaby mokra...a poza tym chce takie, no...większe. Najlepiej chyba "okorowane" przez wodę z Łeby...Tylko jak z tego pasożytów sie pozbyć? Do piekarnika może mi nie wejść

Kompozycje wszelakie to juz mi sie po nocach śnią.....może mi sie jakaś skałka ładna nawinie



Elutek chciałaś zobaczyć koszyczek/osłonkę
