Nie wiem jak to będzie, nowa szefowa zachowuje się jakby nic się nie stało, oczywiście nikt oficjalnie o niczym nie wie, tylko zrobiła się nerwowa, podejrzliwa atmosfera. Zawsze udawało mi się zostawiać pracę razem z trzaśnięciem drzwi od firmy tak teraz się to nie udaje, niestety. I taki ogólny niesmak - nie bardzo mogę opisywać szcegóły, ale dane mi było się zetknąć z bardzo nieprzyjemnymi sprawami.
Zastanawiam się czy nie sprawić sobie dzidzisia, póki nas do końca nie zlikwidują (a z pogłosek wiem, że to minimum rok), żeby sobie zaoszczędzić stresów... (przegladałam co pisze na ten temat kodeks pracy i powinno być ok.)
Ja jestem w o tyle dobrej sytuacji, że z Wojtkiem zaciskając pasa, sobie jakoś poradzimy, ale są u mnie w firmie osoby, które są jedynymi żywicielami rodziny z kredytami hipotetycznymi, a sytuacja na rynku pracy (nawet w Warszawie) jest nieciekawa.
Póki co staram się nie myśleć o tym (bo tylko srebrnych nitek we włosach przybywa), idzie wiosna, łatwiej będzie odreagować całą tą sytuację w ogrodzie...
Dziękuję Dziewczyny za wsparcie
