CD
ASUAN
Z samego rana ok. godz.4 rano przewidziany jest wyjazd na wycieczkę fakultatywną do Abu Simbel. (koszt 80$/osoba) Po przeczytaniu informacji z przewodników postanowiliśmy na razie odpuścić sobie ten wypad. Może kiedyś indywidualnie się tam wybierzemy. Po prostu nie wiedzieliśmy, czy naprawdę warto jechać taki kawał drogi przez pustynię autobusem? Potem trochę żałowaliśmy, ale ?. Nie mieliśmy jednak zamiaru tak sobie leniuchować na statku. W Asuanie znajdowało się muzeum Namibii. Zatem przewodnik w rękę i po śniadaniu już jesteśmy na ruchliwej ulicy , przy której zacumował nasz statek. Zejście z trapu, przejść koło policjanta pilnującego (chyba naszego bezpieczeństwa). Jak już wspominałam tam przy hotelach, budynkach urzędów publicznych stały posterunki z policjantami. Czasem żal było patrzeć jak siedzą gdzieś na skrawku cienia i drzemią z nudy
Na ulicy zaraz zostaliśmy zaczepieni przez dorożkarza. Niby muzeum nie było w/m mapy daleko, ale ten upał ? No niech tam.. Po uzgodnieniu ceny wsiadamy do dorożki. Po 5 minutach jesteśmy na miejscu. Dorożkarz obstaje, że zaczeka na nas i z powrotem też nas odwiezie. Nie bierze od nas pieniędzy i będzie czekał. Z jednej strony duże ryzyko, bo przecież mogliśmy wyjść drugą stroną lub wsiąść do taksówki i tyle by nas widział. Dorożki nie mogły podjeżdżać pod sam budynek muzeum. Pewnie ze względu na uboczne produkty spalania rumaków. Taksówki zatem miały większy komfort i ich pracownicy (raczej nie właściciele) korzystali z tego przywileju. Byłoby nam żal tak wykiwać biednego Mustafę i wróciliśmy do niego, wynagradzając zaufanie i jego poświęcony nam czas. Z drugiej strony, to wielka determinacja, tak czekać dwie godziny w cieniu palmy na klientów, nie szukając następnego zarobku. Widać, że nie tak łatwo złowić nawet turystów. Rozmawiając z tambylcami dowiedzieliśmy się, że czasy nastały dla nich ciężkie. Co prawda turystyka jeszcze istnieje, ale już nie na taką skalę jak kilka lat wcześniej. Dużo statków stoi na Nilu bezczynnie. Oj dużo ich stało naprawdę.
Powracając do muzeum, to po przybyciu okazało się, że klimatyzacja ma awarię i jest , a raczej jej nie ma. Ha, trudno. Jakoś sobie musimy poradzić. Widać, że niezbyt dużo ludzi odwiedza to muzeum. Raczej sami Egipcjanie . Białego człowieka tam nie uświadczysz. Nic dziwnego. W programie wycieczki tego muzeum nie ma . Nas zainteresowało ponieważ zostało ono zbudowane w 1997r dla ratowania zabytków pochodzących z okolicznych terenów. Na początku lat 60 ?tych ubiegłego wieku, gdy zbudowano Tamę w Asuanie, powstało największe jezioro Nasera. Pod wodą miała się znaleźć ogromna część zabytków Numibii. Dlatego też Świątynie powstałe w czasie panowania faraona Ramzesa II w 13wieku pne nad brzegiem Nilu dla siebie oraz królowej Nefertari (to tam gdzie nie pojechaliśmy) zostały ocalone przed zalaniem przez przeniesienie tej ogromnej budowli wykutej w skałach , na sztuczne wzniesienie, ale już nie pamiętam jak wysoko. W każdym bądź razie ten wielki projekt wykonywał nasego rodaka w ramach działań UNESCO . Całość została podzielona na 20-30 tonowe bloki i przeniesiona wyżej. Jak się okazało z powodzeniem, bo teraz wycieczki tam walą przez pustynię w karawanach autobusów.
Chyba wcześniej wspominałam, że bilety dla studentów są o 50% niższe niż dla innych. Zatem należy przed wyjazdem z młodzieżą uczącą się zakupić legitymację ISIC. Naprawdę warto. Dla studentów egipskich oczywiście cena biletu była jedynie symboliczna, ale tak jest także w innych krajach np. w Chinach.
W tym muzeum można było i filmować i fotografować. W takim razie teraz fotki
CDN Oczywicie zdjęcia są żle podpisane , to jest muzeum Namibii
