TerDob, myślisz, że 144 dni to jest "tylko"? Dla mnie to jest "aż". Ja po prostu chodzę zdołowana, gdy przez okno widzę ten paskudny widok
Lora, ja nawet kiedyś lubiłam cykać fotki tym ośnieżonym liściom i innym trawkom, ale teraz to mi się naprawdę odechciało. Iglaki powyginane, niektóre połamane. Wierzba Iwa przygięła się aż do ziemi i pewnie sama się nie odegnie. Róże też powyginane. A ciężki ten śnieg jak kamień.
Roma, nie słyszałam, żeby komuś tak pomarzły żurawki. 25 sztuk, kurczę. W takim razie ci współczuję takiego nieznośnego klimatu. Człowiek pewnie sam już nie wie, co ma sadzić, żeby przetrwało. Bo przecież na jednorocznych trudno byłoby poprzestać...
Keetee, wiem, że mnie chcesz pocieszyć tym nadchodzącym ociepleniem, ale to, co już się połamało, nie odrośnie. Traw szkoda. Takie miały ładne pióropusze, a teraz to wszystko pokotem leży...
Sweety, takie zestawienie pi eknych kolorowych kwiatków z bezwzględną bielą śniegu to tylko bardziej mnie dołuje. Wszystko zostało z dnia na dzień zmarnowane. Powojniki, róże i inne drobiazgi. Nie mogę sobie w domu miejsca znaleźć. Zajęłam się zaległym prasowaniem, żeby wziąż na to nie patrzeć.
Beata68, u mnie liście dopiero teraz porządnie opadły i wymieszały się ze śniegiem. Nawet nie mam tego jak tego zgrabić.
Justyna, to ja nie pamiętam takiego pogromu, a może u mnie go nie było? Teraz najgorzej wyglądają iglaki, bo gdy zostały powyginane, to ukazały się te brązowe suche wnętrza i widok jest okropny. Wyszłam nawet, żeby coś z tym zrobić, ale nie ma to sensu, bo śnieg jest okropnie ciężki. Czekam, aż sam się stopi. Traw żal. Miałam nadzieję, że będą zdobić ogród w zimie
Iga, a pewnie, pewnie, zimą też jest co robić, no ale żal serce ściska z powodu tych szkód, które się wydarzyły. Tragedii oczywiście nie ma, ale brzydko jest. No i jeszcze czeka mnie przecież sadzenie róż, a w tej sytuacji to już żadna przyjemność.
Stasia_ogród, uroki zimy są, to fakt. Ale póki co jakoś mnie one nie cieszą. Trzeba będzie czapkę nosić, a tego nie lubię
jola1, podobno najgorzej ze śniegiem było na Mazowszu. Wiele miejscowości jeszcze do dzisiaj nie ma prądu. U mnie na szczęście cały czas był. Kawkę z pewnością jeszcze da się wypić na tarasie. Za kilka dni ma być podobno 15 stopni.
Monikwiaty, święta prawda, twoje słowa skutecznie doprowadzają mnie do pionu.
Kropelko, fajnie, że razem wypiłyśmy kawunię. Zawsze to raźniej, jak mamy się komu wyżalić. Bez was to tylko położyć się i zębami zgrzytać, a tak, to się wzajemnie wspieramy w razie potrzeby.
Barabella, energię od ciebie przyjęłam skwapliwie i już mi jakby lepiej
Lulka, ty mnie nie strasz farelką. Brrrr... Oby nie trzeba było jej użyć
No i co tutaj teraz można by pokazać? Pogrzebałam w katalogu i znalazłam fotkę hortensji. Kwiat ususzonej
Anabelki. Obcięłam go w dobrym momencie, bo pięknie się wysuszył i ma nadal limonkowy kolor. Żałuję, że nie ścięłam więcej kwiatostanów. Wisi sobie na regale z herbatkami i przypomina lepsze czasy.
